Zostałam w samych koronkowych stringach, on w bokserkach. Wtedy do pokoju weszła Megan. Jej twarz stała się poważna, a z oczu można było wypisać strach, wściekłość, znienawidzenie. Szybko uniosłam kołdrę do góry, aby zakryć moje piersi, na których nic nie było. Po chwili Megan zaczęła płakać i usłyszałam jak drzwi wejściowe trzasnęły.
-Jace, co się jej stało?-spytałam i spojrzałam na ukochanego
-Nie mam pojęcia, Clary... nie mam pojęcia... -popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem i po chwili dodał:
-A co ty na to, żeby powrócić do naszego wcześniejszego zajęcia?-spojrzał na mnie od góry do dołu, uśmiechnął się szyderczo w moją stronę i zbliżył się. Po chwili poczułam jego ręce na mojej nagiej talii i usta na szyi. Podobało mi się to, wiedziałam, ze Jace'owi też, ale postanowiłam, że muszę się dowiedzieć, co się stało Megan. Odsunęłam się od Jace'a i szepnęłam:
-Przepraszam, ale nie jestem w nastroju-spojrzałam na niego delikatnie-Uwierz mi, że chcę "to" zrobić właśnie z Tobą, ale teraz nie dam rady. Muszę się dowiedzieć, co jej się stało, bo inaczej będzie mnie to męczyć-złapałam jego dłoń w swoje i popatrzyłam głęboko w jego oczy, jak gdybym chciała się dowiedzieć, co myśli-Proszę, nie zrozum mnie źle... Ale obiecuję, że to nadrobimy...-uśmiechnęłam się i zaczęłam go całować po szyi, dojechałam pocałunkami przez linię szczęki, żuchwę, słysząc jak Jace cicho pojękuje. Po chwili złączyłam nasze usta w soczystym pocałunku, by następnie ubrać stanik i ruszyć po koszulkę. Czułam, że Jace pilnie mnie obserwuje, analizuje każdy mój ruch. Kiedy ruszyłam do drzwi usłyszałam:
-Gdzie się wybierasz?
-Idę poszukać Megan. Ale nie martw się, niedługo wrócę-uśmiechnęłam się i już miałam wychodzić, kiedy ktoś szarpnął moją rękę. Ujrzałam tam Jace'a.
-Jace.. to boli... -jęknęłam, wijąc się z bólu, który był potworny. Czułam jakby ktoś na siłę wyrywał mi wszystkie mięśnie ręki
-Nie tam szybko, kochanie. Naprawdę myślałaś, że Jace Cię uratował?-uśmiechnął się szyderczo-Ależ ty głupia jesteś. A myślałem, że Morgensternowie są w miarę inteligentni. Widać, myliłem się.
-Co ty mówisz?-spytałam po cichu
-To. Nie jestem Jacem. Chociaż, nieźle mi to wychodziło.
-Co?!-krzyknęłam-Kim ty do cholery jesteś?!
-Przecież to ja siostro. Twój ukochany braciszek Sebastian, z którym o mały włos straciłabyś dziewictwo-pokiwał głową-A już miałem nadzieję, że prześpię się ze swoją siostrą. Jestem ciekawy, jakby było. Spokojnie i romantycznie, czy może dziko i brutalnie?-zaśmiał mi się w oczy-Którą opcję wybierasz? Ach, poczekaj, nie wybieraj. Przecież to ja tu rządzę, nie ty. A teraz idziesz posłusznie do łóżka i zasypiasz. Nie poruszasz z nikim-podkreślił ostatnie słowo-tego co tutaj się stało, inaczej będzie bardzo nie miło.
Już miał kierować się do wyjścia, kiedy powiedział:-I od dziś wykonujesz wszystko, co tylko ci każę. Inaczej, będzie bardzo nie przyjemnie.
Po chwili zauważyłam, jak drzwi zamykając się trzaskiem, mało co, a wypadłyby z futryny.