Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

sobota, 28 grudnia 2013

BLOG CHWILOWO ZAWIESZONY




Ostatnio zaszły pewne zmiany w moim życiu i nie tylko. Niestety nie mam teraz tyle czasu ile wcześniej, dlatego oprócz mnie, zajmuje się nim także moja przyjaciółka-Wiki, która zawsze pilnie go czytała, komentowała i pomagała mi w tworzeniu nowych rozdziałów. Tak więc, Wiki jak na razie będzie w miarę sił tworzyć nowe rozdziały, a ja w razie potrzeby poprawiać je. Mam nadzieję, że dalej mój blog będzie przez Was lubiany, pomimo dużych przerw między rozdziałami oraz dwoma twórcami :)

Pozdro
Ewa

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 22

-Co się stało?-spytał się Jace wchodząc do gabinetu Hodge'a-O czym chciałeś porozmawiać?
-O tobie. I o Clary. I o tym, co się działo w czasie twojej nieobecności-odpowiedział Magnus
-Wydawało mi się, że wszystko mi powiedzieliście, że wszystko już o tym wiem.....
-Nie....nie wszystko...-odparł Alec
-To jak długo jeszcze będę się dowiadywał?! Ile musi minąć, żebym wszystko wiedział?! Miesiąc?! Rok?!-krzyknął Jace
-Nie denerwuj się, Jace. Uznaliśmy, że nie dałbyś sobie rady ze wszystkim, co się dowiedzieliśmy-powiedziała spokojnym głosem Isabelle
-Jak mogę się nie denerwować?! Dopiero co wróciliśmy do siebie z Clary, a znów są problemy, znów coś nam staje na drodze do szczęścia. Dodatkowo, nie wiemy gdzie ona jest!
-Wszystko się w końcu ułoży, ale żeby tak się stało to musimy pogadać o tym, co się działo wczoraj. Jeszcze przed twoim wybudzeniem się, a dokładnie, 5 minut wcześniej zacząłeś się pocić, i to okropnie. Jak szczur. Potem zacząłeś się rzucać, krzyczeć, nie mogliśmy Cię uspokoić. Potem pomyślałem, że może jesteś z kimś połączony telepatycznie, ale nie miałem pomysłu z kim. Wiedziałem, że z nikim z nas, bo wszyscy tutaj byliśmy, z tobą. O Clary nawet nie próbowałem myśleć, bo nikt jej tego nie uczył, a nie można tego zrobić ot tak, prawda?
-Masz rację, Magnusie-powiedział cicho Jace
-Tak więc nie miałem podejrzanych. Ale potem przypomniałem sobie o czymś. Kiedy zaczynałem być czarnoksiężnikiem, wszystkiego się uczyłem, bo pomimo tego co myślicie o nas, też musimy tak jak i wy trenować i uczyć się tego, co mamy w przyszłości robić. Tak więc, przypomniałem sobie moją pierwszą lekcję o telepatii. W książce było napisane, że aby połączyć się telepatycznie, potrzeba dużo własnej woli, jak i trzeba być do tego wyszkolony. Ale są też przypadki, gdzie nie wytrenowana osoba także łączy się z inną. Takich osób jest mało, aczkolwiek są. Uświadomiłem sobie wtedy, że skoro Clary posiada inny dar, to może to także ma we krwi. W końcu jej ojcem był wielki Valentine, a matką Jocelyn, która umie chować przedmioty w rysunkach. Żeby potwierdzić to, że nic ci nie jest i rzeczywiście jesteś z kimś telepatycznie połączony, zrobiłem ci tradycyjne nacięcie na nadgarstku i rzeczywiście miałem rację. Z ręki wypłynęła srebrna ciecz, a ty się wtedy uspokoiłeś.
-Co?! Czyli....czyli....Czy ty mi chcesz powiedzieć, że....że Clary....
-Tak. Że ona umie się telepatycznie łączyć-powiedział Magnus
-I co teraz zrobimy?-spytał się zdenerwowany Jace
-Właśnie o tym też chciałem porozmawiać
-Mów
-Czy byłeś kiedy na "badaniach" u Cichych Braci?
-Nie! Nie pójdę!
-Poczekaj, byłeś czy nie?
-Nie....
-Spokojnie, oni cię nie zjedzą
-Nie byłbym taki pewien. Zawsze są tacy, jakby to powiedzieć....cisi....
-Alec, dzwoń do Cichych Braci, powiedz że za 10 minut u nich będziemy z Jonathanem-powiedział Magnus
-Nie jestem Jonathan. To nie moje imię-odpowiedział Jace
-Dobrze. Powiedz im, że będziemy za chwilę z Jace'm Herondalem, dobrze?
-Już dzwonię
-A ty, Jace, idź się umyć i przebrać. Tylko szybko, błagam
-Już lecę, tato! -powiedział Jace i poszedł do swojego pokoju.
Po 10 minutach przyszedł, ubrany jak zwykle na czarno. Miał na sobie koszulę, obcisłe czarne spodnie i buty na wzór glanów. Narzuconą miał skórzaną kurtkę.
-Gotowy?
-Tak jest, proszę pana!
-Więc jedziemy-powiedział Magnus
-Ale przed wizytą u Cichych Braci, muszę się napić kawy-odparł Jace
-Nie, nie mamy już czasu
-No co ty? Alec, jedź do kawiarni
-Nie, nie jedziesz tam!-krzyknął Magnus. Wtedy Jace przyłożył Magnusowi ołówek do szyi-Myślisz że zrobisz mi tym krzywdę?
-Teraz powinieneś powiedzieć: Dobrze, już jedziemy. To jak?
-Dobrze, Alec. Jedź, ale nie do kawiarni, tylko do baru. Muszę się napić
-I takie nastawienie mi się podoba-powiedział Jace uśmiechając się szyderczo.


Przepraszam, że nie pisałam tak długo, ale byłam we Włoszech, a teraz mam masę rzeczy do nadrobienia.....Jeszcze raz przepraszam, mam nadzieję, że podobał się Wam ten rozdział :D

piątek, 11 października 2013

Rozdział 21

   W drzwiach stanął Sebastian, który jak zwykle był czarujący. Jego włosy były idealnie ułożone, miał na sobie czarną koszulę rozpiętą z dwóch górnych guzików, dzięki czemu można było ujrzeć znaki widniejące na jego ciele. Na nogach były skórzane spodnie i buty podobne do glanów. Rzuciła wzrokiem na obie dziewczyny, uśmiechnął się, po czym zapytał:
-Jak tam, kochane? Wszystko w porządku?
-Tak, w jak najlepszym-odpowiedziała Megan, wstając z łóżka
-Czyżbyście się zaprzyjaźniły?
-Chyba. Ale czy to Cię dziwi? -spytała Megan, a po chwili przytuliła się do Sebastiana
-Nie, skądże. Wręcz przeciwnie. Cieszy mnie fakt, iż dwie najważniejsze osoby w moim życiu chcą poznać się lepiej i zbliżyć do siebie. Siostro, czemu jesteś taka cicha i smutna?
-Wydaje Ci się-odpowiedziała spokojnym głosem Clary
-Na pewno? Bo może nie pasuje Ci towarzystwo Megan, albo chcesz ją omamić i uciec?
-Czemu tak myślisz?-spytała się Clary
-Bo jesteś Morgensternem
-A co to ma do rzeczy?
-Ogólnie, jak już na pewno zdążyłaś zauważyć, z natury nie jesteśmy najlepsi. Mścimy się, knujemy przeciwko sobie, lubimy niebezpieczeństwo i często zachowujemy się jak egoiści.
-To nie oznacza, że jak też taka jestem. A poza tym, wydawało mi się, że ty i ojciec nie zachowujecie się jak egoiści, ale nimi jesteście.
-Egoistami? Chyba sobie żartujesz. Przecież ojciec bardzo się troszczył o Ciebie i mamę, kiedy go w końcu poznałaś-uśmiechnął się szyderczo mówiąc to
-Naprawdę? A co zrobił w tym kierunku?
-Próbował Cię chronić
-Ciekawa jestem przed czym
-Chyba kim. Próbował Cię ochronić przed Lightwoodami i Herondalem
-Jakim Herondalem?
-A twój ukochany?
-Dla mnie jest Jace'm
-Niech Ci będzie, mi wszystko jedno. Ojciec próbował Cię przed nimi chronić, ale ty odrzuciłaś go. Teraz ja Cię będę chronić. Tyle że tym razem będzie to skuteczne.
-A nie uważasz, że powinnam być chroniona przed Wami? A poza tym, jak może być skuteczna Twoja ochrona? Nigdy mnie nie odciągniesz od Jace'a!-krzyknęła Clary
-Jak możesz być chroniona przed własną rodziną, która chce dla Ciebie jak najlepiej?! A moja ochrona będzie skuteczna, bo już nigdy więcej nie zobaczysz ani jednego Lightwooda, ani Twojego Jace'a.
-Co?! Jak to?!-krzyknęła Clary i upadła na poduszkę, powstrzymując napływające do jej oczu łzy
-Oni sprowadzają Cię na złą stronę, Clary. Tylko myślisz o Jace'u, Lightwoodach, wszystko robisz dla nich. Kiwną palcem, a ty już lecisz. A twoja rodzina? Czy ty o niej w ogóle myślisz?
-Dla mnie rodziną są Lightwoodowie, Jace, nasza mama i Luke, a Ciebie nawet nie znam. O kim więc mam myśleć?! O bracie-demonie, który chce wszystkich pozabijać?!
-I znowu te oskarżenia.....Czemu sądzisz, że chcę wszystkich pozabijać?! Czy próbowałem Cię zabić? Oh, tak, próbowałem, to był zły przykład. Ale czy zabiłem Cię? Nie.
-Bo nie udało Ci się, ale wiem, że chętnie byś to zrobił. Nikt by wtedy Ci nie przeszkodził w zabiciu Clave, bo na pewno o tym myślałeś i zdobyciu władzy.
-Czyli jednak troszkę mnie znasz-odparł Sebastian
-Jaki ojciec, taki syn
-Czy moglibyście przestać się sprzeczać?!-krzyknęła Megan-To zaczyna się już robić nudne. Jeszcze na początku było troszkę śmiesznie, ale teraz już nie jest.
-Ale my się nie sprzeczamy, kochanie-odpowiedział spokojnym głosem Sebastian, łapiąc za rękę Megan
-Nie? Na pewno? Jeszcze chwila i doszłoby do rękoczynów-odparła Megan
-Wtedy byłoby dopiero śmiesznie-odpowiedział Sebastian śmiejąc się
-Dobiłbyś mnie-powiedziała cicho Clary
-Nie wykluczone. A teraz chodźcie do jadalni. Przywiozłem obiad.
-Czyli będziesz mnie karmił? Jesteś taki słodki, braciszku.
-Wiem, też się sobie dziwię. Co by powiedział na to nasz ojciec.....Chyba byłby dumny, że jestem dla Ciebie taki dobry. I że wreszcie się dogadujemy.
-Nie powiedziałabym tego, ale Megan ma rację. Przestańmy się kłócić-powiedziała Clary
-Czyżbyś się do mnie przekonała, siostro?
-Nie, ale jestem zmęczona.
-W takim razie chodźmy!-powiedziała Megan i poprowadziła za sobą Clary

wtorek, 1 października 2013

Rozdział 20

   Clary weszła do pokoju, lecz tym razem zobaczyła jak naprawdę wygląda. Ostatnim razem było ciemno, teraz dojrzała zielone ściany, na których były rozrysowane runy. Łóżko było drewniane, dwuosobowe z mleczną pościelą. Koło niego stała szafka nocna, a naprzeciwko komoda.
-Ładny, prawda?-zapytała się Megan
-Tak. O wiele ładniejszy, niż te w Instytucie-odpowiedziała Clary
-Jakie jest to miejsce?
-Ma swoją atmosferę, co prawda taką troszkę oschłą, zimną, ale po pewnym czasie można polubić Instytut.
-Chciałabym kiedyś tam pojechać. Tyle, że teraz już nie będę mogła......
-Damy radę!-powiedziała ochoczo Clary
-Niby jak?
-Wiem, że może to nie będzie jak taka prawdziwa wizyta w Instytucie, ale zawsze coś. Mogę kartkę i ołówek?
-Już ci daję-powiedziała Megan i wstała z krzesła kierując się w stronę swojego pokoju. Po chwili wróciła z blokiem i ołówkiem-Proszę-i podała Clary
-Dzięki
-Co będziesz robić?-spytała Megan
-Zobaczysz-odparła wesoło Clary i zaczęła rysować. Po chwili Megan ujrzała budynek. Był bardzo stary, ale dzięki temu piękny.
-Czy to Instytut?
-Tak
Clary wzięła następną kartkę i zaczęła rysować pomieszczenia. W pewnym momencie włożyła rękę w kartkę i nagle Megan razem z Clary przeniosły się do Instytutu.
-Jak ty....co to było?!-spytała zdenerwowana Megan
-Taka mała sztuczka-uśmiechnęła się Clary mówiąc to
-To jeden z twoich talentów?
-Tak
-Ale masz fajnie. Clary, czy mogłabyś mi wytłumaczyć o co chodzi z telepatycznym łączeniem się?
-Już Ci mówię o tym wszystko, co wiem.
Clary schowała Instytut do kartki i usiadła na łóżku
-Telepatyczne łączenie się to połączenie dwóch umysłów w jeden. Telepatycznie można się połączyć poprzez zmieszanie krwi, jedną z formułek czarowników oraz poprzez więzy...
-Co to znaczy?-spytała się Megan
-Jeśli jest się bardzo blisko drugiej osoby, chodzi mi tu o np: bycie z nią w związku, więzy matki z dzieckiem, można się połączyć telepatycznie. Dokonuje się tego z wielkim wysiłkiem, ot tak nie można tego zrobić. Należy bardzo mocno skupić się na tej osobie, cały czas o niej myśleć, bo z tym jest jak z portalem: trzeba bardzo dużo ćwiczeń, aby udało się to, chwila nieuwagi i można zgubić się we własnym umyśle na zawsze. Jeśli jest się z kimś połączonym telepatycznie, po rozcięciu dłoni wypływa srebrna ciecz. Najczęściej, osoby połączone ze sobą telepatycznie, są cały czas przytomne, ale czasem traci się przytomność.
-Wcześniej przeżyłaś coś takiego?
-Nie. To był mój pierwszy raz...
-A coś pamiętasz z tamtego czasu?
-Nie. Pamiętam tylko tyle, że w pewnym momencie zaczęłaś rozmywać się przed moimi oczami, a chwilę po tym, nachylałaś się nade mną.
-To nie dobrze-powiedziała Megan
-Teraz przydałby się nam Magnus....-odparła Clary
-Kto to?
-Wielki Czarownik Brooklynu. On wiedziałby co teraz zrobić
-Szkoda, że nie możemy go teraz wezwać.....A masz pomysł, kto chciałby się z tobą połączyć telepatycznie?
-Nie, nie mam pojęcia.
-Czyli musimy poczekać na Sebastiana
-Nie! Nie możemy mu o tym powiedzieć!-krzyknęła Clary
-Czemu?
-Bo on się zdenerwuje. Pomyśli, że ja to zrobiłam
-A zrobiłaś?-zapytała się Megan
-Nie. Nawet nie wiem jak to się dokładnie robi. Nikt mnie tego nie uczył.
-Mam taką nadzieję
-Proszę, nie mówmy mu nic o tym, dopóki same się nie dowiemy czegoś na ten temat...-powiedziała smutno Clary
-Dobrze. Masz 4 dni. Potem mówimy Sebastianowi-odpowiedziała Clary
-Dziękuję! Dziękuję Ci!-Clary przytuliła Megan, kiedy usłyszały dźwięk otwieranych drzwi.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 19

   Jace powoli szedł w stronę swojego pokoju ze smutną miną. Nie mógł uwierzyć, że to się stało. Chciał, aby był to tylko zły sen, chciał się obudzić koło Clary. Nie....nie był już pewien Clary. Wszyscy mu mówili, że zrobiła to co zrobiła dla niego, że go kocha i skoczyłaby za nim w ogień, ale on przestawał już w to wierzyć. Wiedział, że podczas wizyty w Idrisie, kiedy myśleli, że są rodzeństwem, Clary zakochała się w Sebastianie, całowała się z nim....Gdyby nie to, że Sebastian był kim był i wszyscy się dowiedzieli, że Clary nie jest siostrą Jace'a, to na pewno byłaby teraz w objęciach Sebastiana. Jace otworzył drzwi do swojego pokoju. Był taki sam, jaki zapamiętał: nienagannie czysty, pościel poprawiona.....W pokoju unosił się zapach Clary. Pamiętał, że lubiła ten pokój. Przypominał jej Jace'a, kiedy nie było go w Instytucie. Wtedy mogła tu przyjść, pomyśleć. Gdyby przychodziła, kiedy Jace tu był, wydawałoby się to nadzwyczaj dziwne. Oni czuli się wtedy dziwnie. Nie mogli ze sobą być, bo wtedy jeszcze byli rodzeństwem. Jace przypomniał sobie moment, kiedy dowiedzieli się, że nie jest to jednak prawda. Ta radość, te uczucia, które ich ogarnęły były nie do opisania. Wtedy Jace pomyślał, że to ta jedyna. Że powinien z nią być, poślubić, stworzyć z rodzinę,a jak na niego to były dość duże i poważne plany.....A teraz? Teraz nie wiedział czego chce, nie wiedział co ma myśleć o Clary. Tęsknił za nią, ale był rozdarty. Z jednej strony poszła z Sebastianem, żeby go uratować, ale z drugiej całowała się z nim, przytulała, tak jak z Jace'm. Nie wiedział co ma zrobić. Oczywiste było to, że muszą ją odzyskać, tyle że Jace nie wiedział, czy będzie w stanie po tym wszystkim do niej wrócić, znów z nią być. Poszedł do łazienki, wziął prysznic i ubrał w spodnie od piżamy. Wszedł na łóżko i położył się na poduszce. Znowu poczuł Clary-była wszędzie: w jego pokoju, pościeli, na poduszce...nawet jego ubrania były przesiąknięte jej zapachem....Nie mógł tego znieść. Przewrócił się na drugi bok i zapalił lampkę nocną. Wtedy ujrzał szkicownik, który należał do Clary. Przed wyjazdem była tutaj i przyszła porozmawiać z Jace'm. Musiała go tu zostawić. Wziął go do ręki i otworzył. Na jego początku były zwykłe rysunki, runy, ale potem natknął się na szkice, które go zaciekawiły. Na jednym z nich był Instytut, koło którego stał Jace, zapraszając stojące przed bramą osoby. Następny też przedstawiał jego. Na tym leżał nieruchomo na łóżku przykryty kołdrą po uszy. Clary musiała go naszkicować, kiedy spał. Zamykając ujrzał rysunek, którego górny róg był zawinięty. Otworzył na nim zeszyt i zobaczył szkic. Kartka była podzielona na dwie części, wyglądało to jakby były dwa pokoje oddzielone ścianą. Po lewej stronie był Jace. Siedział na łóżku, był najprawdopodobniej zły, ale nie tylko. Jego twarz wyrażała wiele emocji, głównie złych. Rysował runy na swoim ciele, ściskając mocno w ręce stelę. Po drugiej stronie była Clary. Tak samo jak Jace siedziała na łóżku, ale widać, że nie była zła. Była smutna, po jej policzkach spływały zły, ciągnąc za sobą tusz do rzęs. Przy jej łóżku stała walizka Isabelle, pewnie wracała do domu, zabierając rzeczy, które podarowała jej Izzy, a było ich dość dużo. Jace, z ciekawości odgiął róg kartki, a jego oczom ukazał się napis: "Nigdy nie wierzyłam i nigdy nie uwierzę, że jesteśmy rodzeństwem. Od razu poczułabym to.....A teraz, jesteśmy rozdzieleni i przebywanie z tobą jest bardzo trudne. Jeśli tak ma wyglądać moje życie aż do śmierci, najchętniej cofnęłabym czas, aby nigdy nie pójść do Pandemonium, aby nigdy Cię nie poznać......" Wtedy Jace uświadomił sobie, że Clary nie napisałaby tego, gdyby nic nie czuła do Jace'a. Wyciągnął nóż z buta stojącego przy jego łóżku i rzucił nim w komodę, rozcinając ją przy tym na pół. Wstał i zaczął chodzić po pokoju. "Co ja sobie myślałem?! Jakim ja byłem kretynem?!"-myślał. Rzucił się na łóżko i przytulił do swojej nagiej piersi szkicownik Clary. Wtedy zaczęły piec go oczy. Nie czuł tego odkąd miał 9 lat. Po jego policzkach popłynęły łzy. Jace odłożył szkicownik na miejsce, aby go nie zamoczyć i zaczął krzyczeć. Był wściekły na siebie, za to, że myślał złe rzeczy o Clary. Wtedy usłyszał pukanie do drzwi.
-Kto tam?-zapytał się
-To ja-usłyszał głos Alecka-Wszystko ok? Mogę wejść?
-Tak
Alec wszedł do pokoju i spytał się:
-Tak, że wszystko ok, czy tak, że mogę wejść?
-To drugie
-Więc: wszystko ok?
-Nie. Trochę myślałem o tym wszystkim i teraz mam wyrzuty sumienia
-Czemu?
-Bo oskarżałem Clary o wiele, zbyt wiele......
-To było trudne do zrozumienia dla Ciebie, bo wszystko niby się kręciło wokół Ciebie, ale nie byłeś wtedy obecny
-Może masz rację.....
-Na pewno mam rację. A teraz chodź, musimy porozmawiać
-Czy coś się stało?-spytał Jace
-Nie, chyba nie.....To znaczy: Magnus powiedział, że musimy porozmawiać o czymś. Na 100% ma to coś wspólnego z Clary
-Więc chodźmy-i poszli do Biblioteki

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 18

   Wszyscy się odwrócili i zauważyli Jace'a siedzącego na łóżku lekarskim.
-Jace!-krzyknęła Isabelle i podbiegła do niego, po czym rzuciła mu się na szyję.
-Wiedziałem, że mnie nie opuścisz, parabatai-i uściskał go Alec
-Koniec tych przytulanek! Mamy ważne rzeczy do zrobienia-powiedział Magnus
-No właśnie, czy ktoś może mi wytłumaczyć co się tutaj działo, bo na pewno coś się działo-uśmiechnął się Jace mówiąc to, po czym przytulił do siebie Isabelle
-Odnośnie tego...-powiedział Alec i przytulił mocno Isabelle widząc, że za chwile zacznie płakać.
-O co chodzi??-zapytał się zmartwiony Jace-Isabelle, co się stało?!?
-Bo... bo... to... to nasza wina, że... -mówiąc Isabelle już płakała.
-Że co? A gdzie jest Clary?-spytał się Jace
-Ona... -opadła na poduszkę i dalej płakała...
-Co się z nią stało?!-spytał zdenerwowany Jace-Czy ona... czy ona?.... nie... nie...
-Nie wiemy. Ale powiem Ci wszystko od początku-powiedział Magnus i zaczął mu opowiadać wszystko od początku. Jace z sekundy na sekundę miał coraz gorszą minę. Widać, że był zdenerwowany i chyba zdezorientowany. Gdy doszedł do momentu nagrania, Jace się zapytał:
-Czy Sebastian i Clary.......czy oni.........
-Nie, nie zrobili niczego co masz na myśli-powiedział Alec
-Tylko ja nie wiem co mam na myśli.....-odparł Jace po chwili zastanowienia po cichu
-Chyba nie myślisz, że Clary by Cię zdradziła-powiedziała Isabelle
-Nie wiem
-Czy moglibyście już przestać? Przecież to jeszcze nie koniec-powiedział zły Magnus
-Przepraszam, Magnusie.....ale to jest dla mnie tak dziwne, tak trudne.....-powiedział cicho Jace
-Wiem, nie musisz mi się tłumaczyć. Ja naprawdę rozumiem więcej niż może się Wam wydawać. żyję już dość długo na tym świecie, poznałem wiele osób. Po doświadczeniu wiem, że choćby się waliło i paliło, to ze wszystkiego można wybrnąć, że ze wszystkim można sobie dać radę, tylko trzeba naprawdę chcieć.
-Jesteś pewien? Bo ja nie....-powiedział Jace
-Tak. I ty też powinieneś tak myśleć. Czy Clary Cię kochała przed wypadkiem?-spytał Magnus
-Tak-odpowiedział Jace
-Czy kochała Cię, podczas gdy podobno byliście rodzeństwem? Nie chodzi mi tu o miłość siostry do brata
-Tak.....tak myślę.....
-Tak myślisz?! Ty idioto! Ona cię bezgranicznie kochała!-krzyknęła Isabelle
-Naprawdę?! To czemu w takim razie poszła z Sebastianem?!-krzyknął w twarz Izzy
-Bo Cię kochała! A ty tego teraz nie doceniasz! Jesteś jak wszyscy!-krzyknęła Isabelle i poszła do swojego pokoju
-Następna mądra! Dajcie mi wszyscy święty spokój!-krzyknął
-Poczekaj, wysłuchaj reszty historii-powiedział Alec
-Nie wiem czy chcę
-Ale ja chcę żebyś ją poznał
-Nie wiem
-Chodź tu-powiedział Magnus i powiedział coś po cichu
Wtedy Jace uniósł się w powietrzu z przestraszoną miną i przyleciał do Magnusa
-Co ty  robisz do cholery?!
-Nic, taka mała sztuczka-powiedział Magnus uśmiechając się szyderczo do Jace'a
-Fajna mi sztuczka
-Ja tam ją bardzo lubię
-Czy mógłbyś już mnie puścić?
-Z przyjemnością-i upuścił rękę w dół. Jace spadł i z hukiem uderzył tyłkiem o kamienną podłogę
-Auuu! Nie mogłeś milej?!-zapytał się ze złością Jace
-Przecież kazałeś mi się puścić
-Nagle się stałeś taki dosłowny?
-Yhym. A teraz wysłuchaj mnie-i pociągnął go za sobą. Po około 10 minutach, Jace wstał z jednego z łóżek ze smętną miną i powiedział
-Muszę chwilkę pomyśleć. Dajcie mi na razie spokój-i pomaszerował powoli do swojego pokoju

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 17

-Co się tutaj dzieje?!-krzyknęła Isabelle widząc Jace'a rzucającego się na łóżku
-Nie wiem. Nie mam pojęcia-powiedział Magnus-Czy on ma padaczkę?
-Nie. Nigdy wcześniej nie zdarzało mu się takie coś
-Więc nie mam pojęcia
-Czy to możliwe, że ma to coś wspólnego z Clary?
-Możliwe. Nawet na 99% jestem pewien, że ona coś zrobiła
-Ale co?
-Kto wie?
Magnus wziął do ręki mały nożyk i zrobił nacięcie na ręce Jace'a, który po chwili przestał krzyczeć i rzucać się. Z jego rany wypłynęła srebrna ciecz, która po chwili zniknęła.
-Jest z kimś telepatycznie połączony-powiedział Magnus
-Ciekawe z kim-spytał się Alec
-Może z Clary-powiedziała Isabelle
-Wątpię. Nie uczyliśmy jej tego-powiedział Alec
-Telepatycznie można się połączyć także bez przygotowania-odparł Magnus-Jestem pewien, że jest połączony z Clary.
-Ale jak ona to zrobiła? Mogę się założyć, że nie wie o tym, że można takie coś zrobić-powiedziała Izzy
-Jest jeszcze taka możliwość, że nie wiemy o niej wszystkiego-powiedział Alec
-Co masz na myśli?-zapytał się Magnus
-Clary, pijąc krew Anioła, nabyła dodatkową moc-tworzenie run. Może to nie jej jedyny talent?
-To możliwe-odparła Isabelle
-I to bardzo. I dzięki temu, możemy ją znaleźć, tylko...-powiedział Magnus
-Jace musi się wybudzić-dopowiedział Alec
-Yhym
Po chwili usłyszeli zmęczony głos Jace'a:
-Co się ze mną działo?



   Megan doznała szoku. Czy Sebastian nie powiedział jej o czymś, co dotyczyło Clary? Czy ona była na coś chora? Usiadła na ziemi i spróbowała ją uspokoić, choć nie wiedziała jak. Clary rzucała się, krzycząc przy tym. W pewnym momencie zauważyła pojawiające się nacięcie na dłoni Clary i wypływającą z rany srebrną ciecz. Nie wiedziała co się dzieje, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Nagle Clary uspokoiła się, przestała krzyczeć i rzucać się, po czym otwarła oczy i zapytała się:
-Co się stało?
-Nie wiem. W pewnym momencie upadłaś na ziemię, zaczęłaś się rzucać, krzyczeć. Potem na twojej ręce pojawiła się linia od nacięcia i wypłynęła srebrna ciecz. Ty przestałaś wtedy krzyczeć i zupełnie się uspokoiłaś, po czym obudziłaś się
-Czy ty powiedziałaś "srebrna ciecz"?-zapytała zaniepokojona Clary
-Tak. Czemu?
-To znaczy że......ale to nie możliwe....
-Co? Wyduś to z siebie
-To znaczy, że ktoś się ze mną telepatycznie połączył...
-Co?! Dobra mniejsza o to. Wytłumaczysz mi to potem, ale teraz idziemy do twojego pokoju, bo za chwilę wraca Sebastian i okropnie się wkurzy. Dasz radę iść czy Ci pomóc?
-Dam radę, dzięki
-Poczekaj, Clary. Masz-powiedziała Megan, podając Clary błękitny kwiat
-Co to?-zapytała się
-Doda Ci sił. Szybciej się dzięki niemu zdrowieje, w czasie walki masz więcej siły i nie odczuwasz tak mocno bólu. Ty, mając go w ręce, spokojnie dojdziesz do pokoju i nie powinnaś się poczuć słabo.
-Dzięki. W gruncie rzeczy dobry z Ciebie demon
-Wiem, Sebastian twierdzi, że za dobry
-Bo Sebastian to idiota
-Czasami tak-zaśmiała się z Clary, po czym zaprowadziła ją do pokoju

sobota, 21 września 2013

Rozdział 16

   Megan wprowadziła Clary przez małe przejście w płocie do lasu. Nie wyglądał on jak normalny las, ale jak miejsce do ćwiczeń z walki. Wszędzie były noże, miecze. Na jednym z drzew wisiała kablotka, w której była złota kusza.
-Co to?-spytała Clary
-To kusza mojego ojca-odpowiedziała Megan
-Wiedział o demonach?
-Tak. Przed nimi chciał strzec mnie i moją starszą siostrę. Ale nie udało mu się ani ze swoimi dziećmi, ani ze sobą.
-Co się stało? Jeśli to nie jest dla Ciebie trudne.
-Nie, już Ci mówię. Mój ojciec polował na demony. Pomyślisz: jak przyziemny może je w ogóle widzieć? Jego ojciec, a mój dziadek stworzył urządzenie podobne do sensora. Jego zadaniem było stworzenie poświaty, kiedy w pobliżu jest demon. Mój ojciec dostał 3 takie od dziadka: dla mnie, dla mojej siostry i dla siebie. Kiedy miałam 12 lat, a moja siostra 15, opowiedział nam o demonach i Podziemnych. Jako nastolatka bardzo się bałam, ale nauczył nas jak się przed nimi ochronić. Pomyślała, że chciałabym wreszcie zabić jednego. Tyle, że żadnych w okolicy nie było. Pewnego dnia, moja siostra Caithlyn przyprowadziła do domu swojego chłopaka, Kevina. Urządzenie zaczęło szaleć, nic nie widziałam oprócz poświaty. Poszłam do Caithlyn i kiedy byłyśmy same, opowiedziałam jej o wszystkim. Ona na to odparła, że wie o tym, ale Kevin nigdy jej nie skrzywdzi., ze ją kocha. Następnego razu Kevin został u nas na noc. Bardzo się bałam, więc przez cały czas nosiłam ze sobą dwa, małe noże. W nocy obudził mnie hałas dochodzący z kuchni. Zbiegłam po schodach, wzięłam miecz ojca i poszłam zobaczyć co się dzieje. Kevin zaczął się zmieniać w potwora. Wyglądał wtedy okropnie. Nagle zaczął się nad czymś pochylać. Spojrzałam i zobaczyłam moją siostrę. Cicho podbiegłam i weszłam w mały luft, którym można było się dostać w każde miejsce w domu. Kiedy wyszłam, Kevin zauważył mnie. Powiedział do Caithlyn tylko jedno: "Nigdy nie można ufać demonom" i wbił swoje pazury w jej kark. Caithlyn wykrwawiła się w ciągu minuty, a Kevin się śmiał. Ja byłam jak zahipnotyzowana. Nic nie mogłam zrobić, dosłownie. Stałam i patrzyłam się jak moja siostra umiera, ale nic nie mogłam zrobić. W pewnym momencie poczułam ciepły oddech na moim karku, a kiedy się odwróciłam, ujrzałam Kevina mówiącego do mnie: "Szybko czy wolno?". Krzyknęłam: "Nigdy!" i skoczyłam na niego z mieczem. Długo walczyliśmy, bo był dość twardym demonem. W końcu odcięłam mu głowę, a jego ciało zniknęło zostawiając metaliczny zapach w domu. Podeszłam do ciała Caithlyn, pogłaskałam ją po policzku i powiedziałam: "Stanę się demonem, żeby lepiej z nimi walczyć". Przez cały czas ćwiczyłam, często opuszczałam szkołę, bo zaplanowałam sobie trening. Potem zjawił się Sebastian. Nic nie dawało znaków, że jest demonem, nawet urządzenie. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, a on we mnie. Po pewnym czasie zaczęłam podejrzewać, że jest demonem, a kiedy to potwierdził, zostałam przemieniona. Razem z Sebastianem zabiliśmy już masę demonów.
-Przykro mi z powodu Twojej rodziny-odpowiedziała smutnie Clary
-Już się przyzwyczaiłam-powiedziała Megan-Ta kusza należała właśnie do mojego ojca. Kiedy miałam 13 lat, krótko po wyjawieniu tajemnicy o demonach przez mojego ojca, zginął właśnie od tej kuszy. Demon wyrwał mu ją z rąk i wystrzelił w serce. Zostawiłam ją, bo to jedyna pamiątka, jaka mi po nim została. A tu-pokazała na małą szkatułkę schowaną w pieniu drzewa-jest wisiorek, który Caithlyn codziennie nosiła. Nigdy nie powiedziała skąd go ma, ale pamiętam Caithlyn jako osobę, która nigdy bez niego nie wychodziła. Twierdziła, że to jej talizman. W dzień jej śmierci nie miała go na sobie.....-i zaczęła płakać
-Tak bardzo mi przykro-powiedziała Clary, przytulając Megan-Czy jest coś, co mogę dla Ciebie zrobić?
-Tak.....mam 2 prośby.Pierwsza jest odnośnie naszego spaceru. Proszę, nic nie mów Sebastianowi o tym, że wyszłam z tobą dzisiaj, ani o rozmowie.
-Dobrze, obiecuję. A druga?
-Na 100% twoi przyjaciele najchętniej zabiliby Sebastiana. On jednak nie jest taki zły, na jakiego wygląda i wiem, że ty też tak uważasz. Więc nie zabijajcie go. To ostatnia osoba, która mi została i w dodatku troszczy się o mnie. A jeśli zabijecie Sebastiana, zabijcie i mnie.
-Aaaaaaaa!!!-krzyknęła Clary i upadła na ziemię

piątek, 20 września 2013

Rozdział 15

   Clary po obudzeniu się, zauważyła na szafce nocnej talerzyk z kanapkami i kubek z herbatą. W pewnym momencie na końcu ciemnego pokoju, coś się poruszyło.
-Jak się czujesz?-zapytała Megan, tym razem miło
-Nie najgorzej-odpowiedziała Clary
-Zjedz, a potem coś Ci pokażę
-Mogę wiedzieć co?
-Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie możesz, bo to niespodzianka-odpowiedziała Megan uśmiechając się-Tylko zjedz w miarę szybko, żebyśmy zdążyły
-Przed czym?
-Przed powrotem Sebastiana
Clary pospiesznie zjadła, a Megan przyniosła czyste ubrania. Teraz miała na sobie dresy, balerinki i koszulkę na ramiączkach. Dopiero po założeniu ubrań, Clary zauważyła jak wygląda. Jej skóra była sina, ręce całę obite i opatrzone w niektórych miejscach, na twarzy miała zadrapania.
-Wyglądam okropnie-powiedziała Clary
-Zawsze mówiłam Sebastianowi, żeby miał trochę szacunku dla kobiet-Megan zaśmiała się razem z Clary i wzięła pod rękę-Możesz chodzić?
-Tak. Chyba tak-Clary złapała się Megan i powoli podniosła do góry. Zrobiła parę kroków i spytała się-Gdzie idziemy?
-Na dwór. Pokażę Ci, gdzie mieszkam z Sebastianem. Spodoba Ci się-odparła Megan, uśmiechając się
-Więc chodźmy
Megan wyprowadziła Clary przez liczne korytarze do wielkiego, barwnego ogrodu. Rosły tam piękne kwiaty, wokół posesji posadzone były liczne krzewy, które tworzyły płot. Na samym środku ogrodu rosło drzewo, którego liście były fioletowe.
-Pewnie zastanawiasz się, czemu to drzewo tak wygląda-powiedziała Megan patrząc na Clary, która potrząsnęła głową-To jest drzewo życia. Dzięki niemu demony mogą żyć wiecznie.
-Megan, ty też jesteś demonem?
-Tak
-Od jak dawna?
-Od roku
-Sebastian Cię zmienił?
-Tak. Podał mi trochę soku z drzewa życia i stałam się demonem.
-Co oprócz bycia demonem umiesz?
-Zmieniam się we wszystko co tylko chcę
-A Sebastian?
-Sebastian może robić co tylko chce
-Czemu między wami jest taka różnica?-spytała się ponownie Clary
-Sebastian jeszcze przed urodzeniem dostawał krew demona. Dzięki temu nabył więcej umiejętności demonów. Ja, żeby uzyskać taki stan, codziennie muszę pić sok z drzewa życia. A ty? Co ty umiesz jako Morgenstern?-spytała się tym razem Megan
-Sebastian nic Ci o mnie nie mówił?
-Nie. Nie lubi mówić o swojej rodzinie.
-Ja mam w sobie krew anioła. Dzięki niej tworzę runy. I chowam co tylko chcę w rysunkach.
-A odnośnie run: czy gdybym Ci teraz kazała jakąś stworzyć, zrobiłabyś to?
-Nie
-Czemu?
-Bo to jest jak wena. Raz ją masz, raz nie. Udaje mi się rysować runy, głównie w nagłych przypadkach, gdy naprawdę są mi potrzebne.
-Aha. Dobra, chodźmy dalej, bo niedługo Sebastian wróci.

środa, 18 września 2013

Rozdział 14

   Isabelle otwarła oczy i ujrzała śpiącego Alecka, który siedział przy jej łóżku w izbie chorych.
-Obudziłaś się-usłyszała głos Magnusa
-Tak. Co się ze mną stało?-spytała się Isabelle
-Zemdlałaś, ale teraz już jest wszystko dobrze, prawda?
-Tak....tak myślę....
-Czy coś cię boli?-zapytał się z troską Magnus
-Nie, chyba nie...Chociaż kark troszkę mnie boli
Magnus podszedł do niej z małym ręcznikiem i położył jej pod kark, mówiąc:
-Teraz powinno być lepiej
-Dzięki. Czy wiadomo coś w sprawie zniknięcia Clary?
-Nie
-A co z Jace'm?
-Coraz lepiej. Rany się prawie zagoiły, ale niestety jeszcze się nie wybudził-powiedział Magnus smętnym głosem
-Czy to możliwe, żeby krew Sebastiana tak długo na niego działała?-spytała Isabelle
-Niestety tak
-Isabelle!-krzyknął Alec schodząc z krzesła-Obudziłaś się!-i przytulił ją
-Alec-powiedziała wesoło Izzy, odwzajemniając objęcia brata
-Jak się czujesz?
-Dobrze, tylko kark trochę boli, ale Magnus już dał mi na to coś.
-To dobrze-powiedział Alec, patrząc się na Magnusa
-Co robimy z Clary? Macie jakiś plan?-spytała się Izzy
-Jak już zupełnie wyzdrowiejesz, to zaczniemy jej szukać-odpowiedział Magnus
-To co wy robiliście, kiedy byłam nieprzytomna?!-krzyknęła
-Szukaliśmy jakichkolwiek śladów po Clary lub Sebastianie
-I co?
-Nie znaleźliśmy nic poza krwią Clary-powiedział zmartwiony Alec
-To nie możesz jej znaleźć po śladach krwi?!-powiedziała, patrząc się na Magnusa
-Właśnie nie-odpowiedział Magnus
-Czemu?!
-Bo tak jak już wcześniej mówiłem, Sebastian dosypał Clary coś, co blokuje wszystko dzięki czemu moglibyśmy ją znaleźć....
-Dobrze to sobie zaplanował......-powiedziała już spokojnie Izzy-wszystko przemyślał.....
-Tak-odezwał się w końcu Alec
-Co powiemy Jace'owi?! Że oddaliśmy Clary w ręce jej chorego psychicznie brata, który jest demonem i szantażował ją, że jeśli nie pójdzie z nim, to Jace zginie?! Że nie pomogliśmy jej?! Nie obroniliśmy?!-powiedziała płacząc Isabelle
-Uspokój się, Iz. Znajdziemy ją
-A jeśli nie?! Albo znajdziemy Clary, ale będzie już za późno?! Powiedzcie mi! Co wtedy zrobimy?!-i zanurzyła twarz w poduszce, która po chwili była mokra od jej łez.
-Isabelle, nie będzie za późno-powiedział Magnus-Słyszysz? Nie będzie, ja to czuję-i przytulił ją. W pewnym momencie usłyszeli krzyk.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 13

   Clary obudziła się w ciemnym pokoju cała obolała. Jej ciało i ubrania kleiły się od zaschniętej krwi, a w ustach czuła metaliczny smak.
-Już się obudziłaś, rudzielce?-usłyszała twardy, ale dziewczęcy głos, a jej oczom ukazała się blondynka z lokami. Miała oczy koloru fiołków, zapewne były to soczewki, i pomalowane na bordowo usta. Była ubrana w ciemne, obcisłe spodnie, bordową bluzkę z koronką u góry, a na jej nogach były wysokie obcasy. Można było także ujrzeć małe kolczyki i wisiorek z cyrkoniami-Na co się tak patrzysz?!
-Przepraszam-powiedziała przestraszona Clary-Czy mogę wiedzieć gdzie jestem?
-Nie możesz-odpowiedziała chłodno i podeszła do szafeczki przy oknie. Wyjęła małe pudełko i podeszła do łóżka Clary- Bardzo Cię boli brzuch?
-Tak.
-Coś jeszcze Cię boli?
-Ręka, ale jest chyba tylko obita i głowa
-Głowa wiadomo. Sebastian nie musiał tak nią walić o ścianę.
-Znasz Sebastiana?-spytała się Clary
-Oczywiście! Jestem z nim od 2 lat
-On ma dziewczynę?!
-Tak. Czemu?-powiedziała dziewczyna, rozcinając koszulkę Clary
-Wiesz, ze on Cię zdradzał?
-Że z tobą? Tak, wiem. To było w planie. Miał Cię w końcu omamić.
-Miło mi to słyszeć....
Dziewczyna zdjęła z Clary koszulkę i pomogła jej zrzucić resztę ubrań. Wyciągnęła z pudełka butelkę z zieloną cieczą, wylała odrobinę na szmateczkę i wytarła jej ranę na brzuchu. Po chwili Clary poczuła w tym miejscu miłe, kojące zimno i rana w środku zaczęła się goić.
-Będziesz miała bliznę, może też cię przez pewien czas jeszcze boleć i krwawić. Ten płyn tylko uzdrowił organy wewnętrzne.
-Dziękuję
-Nie dziękuj. Jeszcze nie skończyłam
Ucięła kawałek opatrunku, a następnie ciasno zabandażowała ranę Clary.
-Złap moją rękę i powoli podnieś się. Ale powoli-podała jej rękę i pomogła podnieść. Clary zakręciło się w głowie, a dziewczyna widząc to położyła pod jej plecy poduszkę-Teraz oprzyj głowę o ścianę-i puściła rękę Clary. Sięgnęła po buteleczkę z przezroczystym płynem i nalała na wacik. Delikatnie wytarła rany na głowie Clary, po czym przykleiła opatrunek.
-No, prawie gotowe-powiedziała-A tak w ogóle to jestem Megan-i podała jej dłoń
-Clary
-Akurat ciebie trudno nie znać
-Czemu?
-Jesteś słynną córką złego Nocnego Łowcy, Valentine'a, do tego masz brata, który jest demonem. A ogólnie to nazywasz się Clarissa Morgenstern.
-No tak, zapomniałam
-Nic dziwnego. Twoja głowa pewnie będzie troszkę dochodzić do siebie.
-A gdzie jest Sebastian?
-Poszedł załatwić pewne sprawy. Która ręka Cię boli?
-Prawa-Megan delikatnie wzięła rękę Clary, która wygięła się z bólu
-Spokojnie. Za chwilę już nie będzie tak boleć. Tylko teraz jej nie ruszaj-nałożyła białą, gęstą maść, którą wsmarowała. Potem nałożyła coś podobnego do gipsu i powiedziała-Gotowe. Na razie wejdź pod kołdrę, żeby nie było ci zimno. Za chwilę przyniosę ci jakieś ubrania i coś do zjedzenia.
-Dzięki-powiedziała Clary, powoli nakrywając się kołdrą. Po 5 minutach zasnęła.

niedziela, 15 września 2013

Wyświetlenia

Dzisiaj, do godziny 21:25 mój blog został wyświetlony aż 217 razy! Jak dotąd, to najlepszy wynik. Dziękuję i mam nadzieję, że liczba wyświetleń stale będzie rosła!!! Jeszcze raz wieeeelkie dzięki i całuski :*

Rozdział 12

   Clary obudził hałas dochodzący z korytarza. Pomknęła w stronę drzwi i próbowała je otworzyć, ale nic to nie dawało.
-Sebastian!
-Tak, siostro?
-Czemu nas do cholery zamknąłeś?!
-Żeby nikt nam nie przeszkadzał.
-To teraz je otwórz!
-Nie
-Nie? Otwieraj!-powiedziała wyciągając nóż z nogawki spodni
-Myślisz, że to mnie powstrzyma?-zaśmiał się Sebastian
-A czemu nie?
-Żałuj, że nie wychowywałaś się z Valentinem-złapał ją za włosy i popchnął na ścianę
Clary zakręciło się w głowie i poczuła ciepłą ciecz spływającą po jej czole.
-Jak mogłeś?!-zapytała się płacząc-Jak?!
-Normalnie. To, że jesteś moją siostrą, i to młodszą oznacza, że należy mi się szacunek z twojej strony i powinnaś się mnie bezgranicznie słuchać-podszedł do niej i wepchnął długi, srebrny miecz w jej brzuch, tworząc przy tym wielką, czerwoną plamę na jej koszulce, po czym uderzał jej głową w ścianę, aż straciła przytomność.


-Magnus, otwieraj te drzwi, a nie siedź bezczynnie!-krzyknęła Isabelle
-Musimy jeszcze chwilkę poczekać. Runa nie przestała jeszcze działać.
-Ale nie wiemy co się tam dzieje! Ktoś, najprawdopodobniej Clary, przed chwilką próbował otworzyć te drzwi!
-Wiem, ale nic na to nie poradzę
Isabelle usiadła więc pod drzwiami trzymając w rękach kubek z kawą. W pewnym momencie poczuła coś ciepłego przy spodniach. Odwróciła się i doznała szoku.
-Alec! Magnus! Do cholery otwierajcie te drzwi! Tam dzieje się coś złego!!!-krzyknęła pokazując rękę, po której spływała czerwona ciecz.
-Co....-powiedział Magnus
-Magnus, musimy tam wejść. To krew Clary, nie Sebastiana. Coś złego musiało się tam stać-powiedział spokojnym głosem Alec
W pewnej chwili drzwi same się otworzyły, a ich oczom ukazał się pokój we krwi i wielka, czerwona plama mająca swój początek na ścianie. Isabelle osunęła się na ziemię, czując że mdleje.
-Chodź, Iz-powiedział do niej Alec, podnosząc ją delikatnie z ziemi i prowadząc w stronę izby chorych.


-Co ty jej do cholery zrobiłeś?!-zapytała się blondynka
-Nic-odpowiedział Sebastian
-Nic?! Te plamy krwi to dla Ciebie nic?! Te rany?!
-Megan, uspokój się. Przecież i tak przeszkadzała nam
-Ale kiedy mówiliśmy, że mamy ich osłabić, nie myślałam o śmierci!
-Przecież jej nie zabiłem-odpowiedział Sebastian
-O mały włos! Zaczarowałeś jej pokój?-spytała się dziewczyna
-Tak
-Jesteś pewien?
-Nie znajdą ani nas, Megan. Ani jej-wskazał palcem na brudną od krwi Clary, która leżała nieruchomo na łóżku-Uspokój się, wszystko będzie ok, dobrze?
-Dobrze-powiedziała i przytuliła się do Sebastiana, który wplótł swoje ręce w jej długie, blond loki, podniósł delikatnie jej głowę ku górze i delikatnie pocałował.

Rozdział 11

   Isabelle była jak porażona prądem. Co Clary sobie myślała?! Zdradzała chłopaka, który mógł zginąć przez jej brata, z którym się właśnie obściskiwała. Clary była pierwszą osobą, którą Jace pokochał swoim sercem, przed którą się otworzył i pokazał swoją wrażliwość. Była pierwszą dziewczyną z którą się całował, z którą czuł się naprawdę dobrze. A ona? A ona, kiedy Jace, którego podobno kochała umierał, udawała wolną i świetnie się przy tym bawiła. Po chwili usłyszała głos za sobą.
-I jak tam? Coś się działo, kiedy spaliśmy?-spytał się Alec
-I to dużo-odparła Izzy
-Czemu nas nie obudziłaś?
-Chcieliście oglądać kazirodztwo?
-Co?!-oboje z Magnusem krzyknęli
-Tak, właśnie tak. Nasza cudna, święta Clary obściskuje się z Sebastianem.
-Pokaż-powiedział Magnus i wziął od niej urządzenie-No to mamy problem
-Czemu?-zapytał się Alec ubierając świeżą koszulkę
-Bo Clary.....jakby to powiedzieć.....potocznie mówiąc jest naćpana.
-Dobre! Tłumacz dziewczynę, która zdradza swojego umierające chłopaka, z bratem, i to własnym!-krzyknęła Isabelle
-Serio. Jaki kolor oczu ma normalnie Clary?
-Zielony-powiedział Alec, a Magnus dziwnie się na niego popatrzył-Spokojnie, pamiętam to, bo Jace odkąd pojawiła się Clary cały czas mówił o tych jej pięknych oczach....
-Isabelle, jaki Clary ma teraz kolor oczu?
-Błękitny.....
-Czyli?-spytał się Magnus
-Sebastian coś jej dosypał.
-Bingo! Jednak Hodge czegoś was tu uczył.
-Musimy iść tam po nią!
-Jeden problem. Sebastian zamknął drzwi runą-powiedział Alec
-A od kiedy nie możemy otworzyć drzwi?-spytała się Izzy
-On ma większą siłę, Isabelle-powiedział Magnus-Jako demon może robić rzeczy, których nawet ja nie umiem
-Co z Ciebie za Czarownik?! Powinni Cię zwolnić!-krzyknęła Isabelle
-Nie denerwuj się tak. Ta runa, jak każda inna musi przestać działać-powiedział Alec
-A za ile ta się wyczerpie?-zapytała Iz
-Za około 2-3 godziny-odparł Magnus
-Czyli zjemy coś i idziemy na misję ratowania Clary.
-Dokładnie. Chodź, Isabelle. Zrobię ci kawę-powiedział Magnus
-No dobrze.....-odpowiedziała smętnie idąc za Aleckiem i Magnusem, którzy trzymali się za ręce. Kiedy byli wystarczająco daleko, pobiegła do zbrojowni. Przebrała się w rzeczy na polowanie, schowała w kieszenie noże, nożyki, wzięła też 3 miecze. Potem poszła do Jace'a, który nadal był w izbie chorych. Zostawiła przy nim karteczkę do Magnusa, wiedząc że na pewno przed misją pójdzie zobaczyć co z nim. Potem ruszyła do pokoju Clary, po czym usłyszała kroki.
-Czemu tutaj do cholery jesteś?!-zapytał Magnus
-Przygotowywałam się do misji
-To zjedz to szybko i idziemy-powiedział podając jej muffinkę niskokaloryczną i kawę.
-Dzięki, ale nie trzeba.
-Chcę mieć sprawnego Nefilim, a nie takiego który zamiast mnie bronić, zemdleje.
-Dam radę.
-Albo zjesz i idziesz albo zostajesz.
-No dobra-wzięła i szybko zjadła, bo była bardzo głodna po nocy. Chwilkę później czuła się o wiele lepiej.
-No to idziemy-powiedział Magnus i wymówił zaklęcie, po czym wszyscy zniknęli.

sobota, 14 września 2013

Zapraszam

Chciałabym Was serdecznie zaprosić do akcji, prowadzonej przez jedną ze stron o DA na facebook'u. Jest konkurs na opowieść, ale wszystkie informacje są podane tutaj: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=239279452890688&set=a.231797916972175.1073741828.231689940316306&type=1&comment_id=465798&reply_comment_id=469186&offset=0&total_comments=11&ref=notif&notif_t=photo_reply&theater


PS Brakuje jednego komentarza do 100!!!

Rozdział 10

   Clary obudziła się w objęciu Sebastiana. Nie wiedziała co jej się śniło, ale podejrzewała, że musiał być to koszmar, bo cała się trzęsła. Teraz rozmyślała o Jace'u. Zdradziła go i czuła się z tym źle. Ale z drugiej strony w jej sercu było także miejsce Sebastiana. Wiedziała, że kocha go oczywiście o wiele mniej niż Jace'a ale kocha. Teraz była rozdarta pomiędzy ich dwójką. Bo w Sebastianie coś ją pociągało. Chyba tajemniczość, którą za sobą ciągnął. Clary wiedziała, że pomimo zła, które wyrządzał nie jest aż taki zły, ma w sobie dobro. I go kochała....Tym chyba najbardziej się denerwowała.....
-Dzień dobry, Clary-powiedział Sebastian przytulając się do niej
-Cześć-odpowiedziała Clary, próbując uwolnić się z jego uścisku
-Nie uciekaj mi, siostro. Zostało ci do spędzenia ze mną 12 dłuuugich godzin-zaczął ją całować po szyi
-Wiem...-powiedziała Clary, lekko zdezorientowana
-Nie denerwuj się. Jace się o tym nie dowie
-O czym?!-krzyknęła odrywając się od niego, jak gdyby parzył
-Że spędziłaś noc ze mną, Clary. Że całowaliśmy się, obejmowaliśmy....
-Przestań! Mam Cię już dość, tak samo jak wszyscy inni!
-Dziękuję za miłe słowa z rana-objął delikatnie rękami twarz Clary mówiąc dalej-Ale pamiętaj, że sama się na to zgodziłaś, moja droga. Musisz ze mną wytrzymać te 12 godzin, potem puszczę Cię wolno. Będziesz czekać na powrót tego swojego pożal się boże Nefilim.
-Nie możesz mi po prostu odpuścić?
-Nie, czemu? Przecież miłości się nie odpuszcza, prawda, siostrzyczko? Chyba dla niej tutaj jesteś. Jak to mawiał nasz Jonathan: "Kiedy na czymś ci zależy, powinno się o to walczyć".
-To znaczy że wymusisz na mnie miłość do Ciebie?
-Nie, po prostu po paru godzinach ze mną, pokochasz mnie
-Nigdy!-krzyknęła Clary
-Czyżby?-złapał ją za talię, przyciągnął do siebie i zaczął całować
Clary próbowała się wyrwać z jego objęć, ale po pewnym czasie uległa mu. Całował ją inaczej niż Jace. Mniej delikatnie i to ją podniecało. Teraz wiedziała, dlaczego kochała Sebastiana, a czemu Jace'a. Z Sebastianem było niebezpiecznie, szalenie, nigdy nie wiedziałaś co się stanie. On Cię kochał szalenie, nie troszczył się o Ciebie, tylko chciał być z tobą, niezależnie od warunków. Chciał twoich ust, ciała, nie duszy. Chciał czuć twoje ręce, usta, ciało oklejające twoje, nie chciał słyszeć twojego głosu, tylko twój przyspieszony oddech. Jace natomiast był dla niej ostoją. Przy nim mogła się odprężyć, odpocząć. Pomagał jej odnaleźć swoje spokojne ja, czuła się z nim po prostu dobrze. Wiedziała, że z nim jest bezpieczna, że on zadba o nią, zginie chroniąc ją. Tylko teraz go zdradzała ze swoim bratem, którego też kochała. Wiedziała, że to nie jest dobre, ale podobało jej się to. Nie była z nikim oprócz Jace'a (dla niej Simon nie zaliczał się do jej chłopaków, bo to był przyjacielski związek, który nie mógł wypalić na dłuższą metę według niej). Chciała w swoim życiu spróbować czegoś więcej, zaszaleć. Przy Jace'u nie mogła, bo była z nim związana, a z Sebastianem nie było praw. Robiłaś co chciałaś. Odsunęła się na chwilkę by powiedzieć:
-Raz się żyje-i zaczęła ponownie się całować z Sebastianem, pieszcząc jego włosy i kark.

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 9

-Boję się o Clary....-powiedziała Isabelle
-Czemu?-zapytał Alec
-Bo nie wiemy co on chce tam z nią robić....a jeśli to jakiś podstęp?
-Masz rację....Ale nic nie możemy zrobić. Przecież nie założymy kamer albo podsłuchów...-powiedział ze smętną miną Alec
-Czy wy sobie nie zdajecie sprawy, że z wami jest Wielki Czarownik Brooklynu, który może naprawdę dużo?-odparł Magnus
-Co masz na myśli?-zapytał Alec
-Poczekajcie na mnie tutaj, za chwilę wrócę-powiedział i poszedł do byłego biura Hodge'a. Po chwili wrócił wrócił z czymś podobnym do tableta-Voila!
-Co to jest?-spytała Isabelle
-Mały podglądacz. Do pokoju Clary przez drzwi wsypałem troszkę magnezu. Tylko, że on po pewnym czasie staje się niewidzialny i przesyła to co np: widzi, słyszy, do tego małego telewizorka. No, to kto idzie robić popcorn?-zaśmiał się Magnus
-A po co ci popcorn?-ponownie spytała się Izzy
-Bo mamy dzisiaj ciekawy materiał do oglądania
Wszyscy poszli do pokoju Alecka, usiedli na łóżku i zaczęli oglądać materiał.

-Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz?-zapytała się Clary nerwowo chodząc po pokoju
-Niczego oprócz spędzenia tych 24 godzin z tobą i twojego szczęścia-odpowiedział Sebastian
-Nie uważasz, że ostatnio nie spełniałeś zbyt dobrze swoich marzeń?
-Cały czas bylem przy tobie. Pod postacią niewidzialną, w ciele Jace'a......Dla mnie spędzenie chwili z tobą to wieczność Clary. I uwierz mi, chcę byś była szczęśliwa.
-Ale skrzywdziłeś Jace'a!
-Nie chciałem, serio....Nie chciałem skrzywdzić Jace'a i Ciebie.....nie tym razem......Ale tylko do jego ciała mogłem się wkraść. Jego umysł był słaby, bezsilny, nie był już chroniony chrztem.
-Nie kłam!
-Nie tym razem. Rzeczywiście, nienawidzę Jace'a, bo zabrał mi Ciebie. Ale to nie oznacza, że muszę chcieć go zabić.
-Niestety, ale to właśnie to oznacza! Jesteś jak Valentine. Zabójca z zimną krwią, krzywdzący wszystkich, nawet swoją rodzinę.
-Nie, nie jestem jak nasz ojciec.
-Udowodnij mi to.
-Jak? Co mam zrobić?
-Po tych nieszczęsnych 24 godzinach zniknij z naszego życia.
-Dobrze. Ale teraz chcę być z tobą i tylko tobą. Wiem, że nie kochasz mnie jak Jace'a, ale w tym sercu jest także moje miejsce. Małe, ale jest.
-Skąd ty możesz to wiedzieć?
-Po tym, jak całowaliśmy się w Idrisie. A miłość nie odlatuje ot tak.
-Nic nie wiesz o miłości.
-Wiem, Clary. I to bardzo dużo-złapał ją za rękę i przyłożył do swojego policzka-Kocham Cię, Clary. Kocham.
-Nie wierzę Ci.
-Naprawdę. Ale wiem, że twoje serce należy do Jace'a.
-Masz rację. W tym, że moje serce należy do Jace'a. I w tym, że miłość nie znika. Sebastian, wiedz, że Cię kocham. Ale jak brata, nie chłopaka z którym mogę być. Wiem, że to nie jest dużo, ale zawsze coś.
-Wiedziałem.
-Co?
-Że nie jesteś zła. Że kochasz nawet tych, którzy Cię skrzywdzili.
-W końcu jesteś moim bratem.
-Czy możesz dziś poudawać, że kochasz mnie jak Jace'a?
-Co?! Nigdy!!!
-Proszę, nawet nie udawaj. Po prostu daj mi się pocałować, wziąć za rękę, zasnąć koło Ciebie i obudzić się z tobą. O nic więcej nie proszę.
-Nie zdradzę Jace'a.
-Proszę, zrób to dla mnie. A poza tym zgodziłaś się. Umowa to umowa.
-No dobrze....Ale pocałunek to już szczyt wszystkiego. Nic więcej.
-Dziękuję!-krzyknął Sebastian, wziął Clary za talię i podniósł ją do góry kręcąc się. Potem przyłożył swoje czoło do jej czoła i pocałował w usta. Delikatnie, ale namiętnie, tak jak Clary pamiętała. Na chwilę się od niego odsunęła, by powiedzieć:
-Przepraszam Jace. To Ciebie kocham i mam nadzieję, że o tym wiesz.-po czym Sebastian znowu zaczął ją całować.

niedziela, 8 września 2013

Podziękowanie

Chciałabym oficjalnie podziękować użytkowniczce "ninalipowa". Dzięki za banner, jest super! To właśnie dzięki niej zamiast nudnej nazwy bloga jest taka!!! Jeszcze raz wielkie dzięki!!!
A wam? Jak się podoba? Piszcie w komentarzach ^^

Rozdział 8

-Co?! Czemu akurat on?!-krzyknął Alec
-Przecież Jace cię nie dobił do końca, jakim więc sposobem ty tutaj jesteś?-powiedziała Clary
-Masz rację, siostrzyczko. Nie dobił mnie, ale nie zapominajmy że mam w sobie krew demona. Mogę zrobić wiele rzeczy. A tak w ogóle, cieszę się, że Cię widzę. Stęskniłem się za tobą.-powiedział Sebastian
-Tak się składa, że nie podzielam twojej radości.
-Czyli człowieko-demon też może zmieniać postać? Na przykład tak jak ty zmieniłeś się w ducha?-powiedział Magnus
-Yhym. I to wszystko dzięki naszemu cudownemu ojcu, Clary. Nawet nie wierz jaki byłby z nas dumny.
-Czemu?
-Bo jesteśmy tu razem, rodzeństwo. Tego chciał. Aby córka z krwią anioła i syn z krwią demona byli wreszcie razem, jako rodzeństwo.
-Ja tam się z tego nie cieszę.
-Czyli Valentine podawał wam krew, tak? Tobie Clary, anioła, a Sebastianowi demona, tak?-zapytał się Simon, siedzący przez cały czas jak zahipnotyzowany.
-Tak, wampirku. I dobrze, że tak zrobił. Dobrze, że pomyślał o swoim synu i jego przyszłości.
-A jaka to przyszłość, kiedy wszyscy chcą Cię dopaść i wykończyć?!-krzyknęła Isabelle
-Wszyscy? Jesteś pewna?
-Tak
-A ty, Clary? Ty też mnie chcesz dopaść i wykończyć?
-Tak-odpowiedziała spokojnym głosem Clary
-Jak możesz to mówić?! Po naszym zakochaniu się w sobie nawzajem? Po miłości? Po jakże namiętnym pocałunku?-powiedział Sebastian unosząc kąciki ust
-Co?! O czym on mówi?! Czy ty się z nim całowałaś?! Ze zdrajcą?! Proszę, powiedz, że on kłamie!!!-krzyknęła Izzy
-Sebastian, czy mógłbyś przestać?!-powiedziała zła Clary
-Co mam przestać?! Mówić prawdę? Ukrywać przed wszystkimi to, że w Idrisie zakochaliśmy się w sobie? Że bylibyśmy szczęśliwi, gdyby nie Jace? Że bylibyśmy razem, gdyby nie on? Clary, chcę żebyś była szczęśliwa, ale ja także chciałbym być....-powiedział Sebastian
-Naprawdę?! -powiedziała Clary
-Tak
-To przestań niszczyć mi życie. Nie wszystko da się zdobyć siłą lub władzą-powiedziała powstrzymując łzy Clary-i krzywdząc osoby, które są ważne dla dziewczyny, którą kochasz-zaczęła płakać i dotknęła policzka Jace'a, który nadal był zimny. Przez pewien czas wszyscy stali w ciszy, dopóki Clary nie powiedziała-Sebastian, rozumiem, że możesz mnie kochać. Ale to co było między nami minęło, choćby dla mnie. Zawsze kochałam Jace'a i tak zawsze będzie. Nic tego nie zmieni. To było tylko zauroczenie. Przepraszam....
Sebastian popatrzył się na nią smutnymi oczami, po czym Isabelle zapytała się:
-Czemu Jace się nie budzi?
-Nie wiem. I zaczynam się powoli denerwować-powiedział Magnus pocierając czoło-A może ty nam coś o tym powiesz, Sebastianie?
-Oczywiście, że nie.
-Proszę....-powiedziała Clary płacząc-jeśli chcesz bym była szczęśliwa....
-Ale chcę coś w zamian
-Co?! Nie dość, że zniszczyłeś nam życie, to jeszcze chcesz za to zapłaty?!-krzyknął Alec
-Tak to brzmi, ale też chcę być przez chwilę szczęśliwy!
-No dobrze, wysłuchajmy go przez chwilę-powiedziała Isabelle uspokajając brata
-Chcecie odzyskać Jace'a?-zapytał się Sebastian
-Tak-odpowiedzieli zgodnie
-A zapłacicie za to wszelką cenę?
-Tak
-Chcę spędzić 24 godziny z Clary. Choć raz móc ją pocałować, leżeć koło niej, obudzić się z nią.
-Chyba sobie jaja z nas robisz!-krzyknęli Lightwoodowie
-Nie musisz się na nic zgadzać, Clary-powiedział Sebastian-ale jeśli chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć Jace'a żywego, to jedyna możliwość. Jaka jest twoja decyzja?
-Nie zgadzaj się!-krzyknęła Izzy
-Dobrze....ale wiedz, że cię nie kocham. Moją jedyną miłością jest Jace-powiedziała Clary-Tylko najpierw uratuj Jace'a
-Dobra decyzja, siostrzyczko-powiedział Sebastian uśmiechając się-Proszę, oto antidotum-mówił dalej podając Magnusowi fiolkę-Ale od razu uprzedzam, że Jace może się budzić dość długo, nawet tydzień.
-Co? Czemu?-zapytał się Magnus
-Bo Jace ma dość dużo w swoim organizmie mojej krwi...
-....a ty jesteś demonem-dokończyła Clary
-Widzę, że robisz postępy, siostro
-To bardzo dobrze widzisz.
Podeszła do Jace'a z fiolką, którą zabrała od Magnusa i wlała jej zawartość do jego ust. Jace po chwili zaczął nabierać koloru i zrobił się ciepły.
-A teraz kochani, kiedy dałem wam fiolkę z antidotum, pozwolicie, że zajmę się sam drugą częścią umowy, dobrze? I nie próbujcie mnie zabijać, bo nawet wy z magią i wampirem nie dacie rady-powiedział uśmiechając się szyderczo-Idziesz Clary? Dotrzymasz słowa?
-Tak, już idę. Bo dla mnie słowo jest święte.
-Clary....-powiedział Magnus
-Nic nie mów. Dam sobie radę.
-A więc chodźmy, Clary-powiedział Sebastian i wziął Clary za rękę, przyciągając do siebie
-Dobrze, chodźmy-odpowiedziała Clary ze smętną miną

sobota, 7 września 2013

Rozdziały

Chcę was się zapytać, jak podoba się wam mój blog. Czy mam go dalej prowadzić, czy coś na nim zmienić? Czekam na wasze opinie :)

Ewa

Rozdział 7

   Kiedy Magnus i Clary wchodzili do izby, Alec wyciągał z szafki małą, złotą szkatułkę, a Isabelle ściągała Jace'owi strój do walki, który miał na sobie w czasie treningu z Clary.
-I jak? Pacjent przygotowany?-zapytał się Magnus
-Tak, ale nie wiedziałem jakie chcesz nożyki. Wydawało mi się, że będziesz chciał najmniejsze-odpowiedział Alec
-Dobrze. Ale potrzebuję jeszcze 2 serafickie noże i kopułę. A ty, Daylighterze wysyp jemiołę wokół stołu z Jace'm.
-Oczywiście!-odparł Simon śmiejąc się od ucha do ucha
-Clary, chcesz z nim chwilkę pobyć sama, przed tym?-zapytała się Isabelle
-Tak....jeśli mogłabym
Wszyscy wyszli, a Clary podeszła do łóżka. Złapała dłoń Jace'a i przyłożyła do swojego policzka. Dłoń była lodowata i zaczynała stawać się sina. Delikatnie ją pocałowała, położyła na jej dawne miejsce i powiedziała tylko jedno do niego, a bardziej do ciała, w którym jeszcze godzinę temu był jej Jace:
-Proszę.....nie zostawiaj mnie.....straciłam Cię już raz i Anioła Razjel oddał mi Ciebie.....Tym razem nie dam rady.....Nie mogę żyć bez Ciebie, Jace.....Proszę........-i rozpłakała się nad nim.
Chwilę po tym do izby wszedł Simon z Isabelle, niosący wielką, błękitną kopułę.
-Po co ona jest?-zapytała się Clary
-Kiedy duch wyjdzie z ciała Jace'a, musi wejść do innego ciała lub do tej kopuły, żeby nie dostać się do otchłani. My postaramy się, żeby wszedł do kopuły-odpowiedział Simon, ciesząc się, że umiał odpowiedzieć na to pytanie
-A nie chcemy żeby nas opuścił?
-Chcemy chyba też dowiedzieć się, co za debil chce zabić naszego Jace'a, prawda?-zapytała się Isabelle
-Tak, masz rację.
Wtedy przyszedł Magnus z Aleckiem, niosący fiolkę z dziwnym płynem i Białą Księgę. :Podeszli do stołu i wtedy Magnus rzekł:
-Clary, potrzebuję Cię.
-Do czego?
-Czy umiesz posługiwać się serafickim nożem? Dasz sobie radę?
W tym momencie Clary przypomniała sobie trening. Śmiech Jace'a kiedy nie mogła zapamiętać nazw serafickim mieczy, kiedy skaleczyła go, podczas gdy on objął ją z tyłu i chciał przytulić. Powiedziała:
-Tak. Dam radę. A mogę wiedzieć dlaczego ja, a nie Alec albo Izzy?
-Oczywiście, już Ci tłumaczę. Isabelle i Alecka łączyła z Jace'm więź, ale braterska. Ciebie i Jace'a natomiast łączy więź, ale prawdziwej miłości, pożądania siebie nawzajem. Dlatego to właśnie ty musisz mi pomóc.
-Dobrze. Co mam zrobić?
-Kiedy Alec przewróci Jace'a na plecy, zrobisz małe nacięcia na karku-pokazał jej miejsce, mówiąc dalej-ja, poleję je tym płynem. Wywabia on duchy z ciał. Ty w tym czasie weźmiesz kopułę, po czym mi ją oddasz. Wtedy duch do niej wleci i dowiemy się kto to jest. Jesteś gotowa? Wszystko rozumiesz?-zapytał się Magnus
-Tak, wszystko rozumiem. Możemy zaczynać.
-Jeszcze coś. Mdlejesz na widok krwi?
-Nie.
Clary wzięła do ręki nóż i wymówiła jego nazwę, po czym zrobiła małe nacięcia, w miejscach, które pokazał jej Magnus, myśląc: "Przepraszam za wszystko, Jace.....za wszystko......gdyby nie moje pojawienie się tego wieczora w Pandemonium, nie umierałbyś teraz.....nie musielibyśmy walczyć o twoje życie...." Potem wzięła kopułę i podała ją Magnusowi. Zobaczyła jak z nacięć, które wykonała ulatnia się najpierw gęsta mgła, a pod nią widać malutkie światełko, które wlatuje do kopuły. Potem rany Jace'a na karku same zaczęły się goić. Światełko w kopule zmieniło się najpierw w coś podobnego konturami do człowieka. Było bez twarzy, ale wszyscy się domyślili, że to chłopak. Po chwili doznali szoku. Nikt nie wierzył, w to co zobaczył. Clary była pewna, że to tylko zły sen, że za chwilę obudzi się w objęciach Jace'a, który będzie się na nią patrzył i uśmiechał, że ujrzy Alecka złoszczącego się na Magnusa, Isabelle strojącą się na wyjście.....Ale nie mogła się obudzić pomimo dużych starań. Wtedy przypomniała sobie te słowa: "Nigdy nie dam wam spokoju, nigdy was nie zostawię". A więc to musiała być prawda.....

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 6

-Tylko mi nie mówcie, że już zemdlał-powiedział Magnus
-Skąd to wiesz? Ach, tak, przecież jesteś Wielkim Czarownikiem Brooklynu-odparła Izzy, próbując rozluźnić atmosferę
-No nie żartuj, Isabelle. Zupełnie nie wiedziałem. Dobra, Alec, połóż go tu-wskazał palcem na stalowy stół, wyglądający jak wyjęty wprost z sali operacyjnej ze szpitala.
-Zrobiłeś już napar?-zapytała Isabelle
-Tak, ale teraz czekam na jemiołę
-A kto ci ją przyniesie?-zapytał Alec
Wtem usłyszeli donośny głos:
-Magnus! Magnus! Gdzie jesteś?!-krzyczał Simon
-Co on tutaj robi, do jasnej cholery?!-spytała się, a bardziej wydarła się z pytaniem Isabelle
-Przynosi mi jemiołę. I jeszcze kopułę na ducha.
-Cześć, kochani! Co tam? Słyszałem, że podobno macie tutaj nawiedzonego Jace'a.
-Czy ktoś może mi wreszcie wytłumaczyć, o co tutaj chodzi?-krzyknęła Clary płacząc
-Chodź, Clary-powiedział Magnus, złapał ją za rękę i pociągnął do starego biura Hodge'a.
-Co się dzieje?! O co chodzi z tymi duchami?! Co z Jace'm?!
-Duch w naszym świecie nie oznacza tylko istoty, która zmarła. Np: Nefilim umiera, ale jego dusza zostaje. Większość Nocnych Łowców, a właściwie ich dusz osiada w Mieście Kości, gdzie mają ciszę, spokój, bo jak wiesz, Cisi Bracia nie są za bardzo rozgadani. Są jednak dusze, które plączą się po świecie, straszą biednych ludzi...i takie, które osiadają się w już zamieszkanych ciałach i przeszkadzają im...
-Czy w Jace'a wstąpił duch?
-Tak...Kiedy Nefilim rodzi się, jest chrzczony przez Cichych Braci, aby nikt nie wstąpił do jego duszy, ani ciała. Jace już raz zmarł, a Anioł Razjel dał mu ponowne życie...
-Ale nie został ochrzczony....
-Tak więc, duchy, demony, Podziemni mogą wstąpić w jego ciało. Teraz musimy spróbować uratować Jace'a.
-Jak to uratować?
-Kiedy np: duch wstępuje do obcego ciała, jest słaby i zaczyna pobierać energię od właściciela, który po pewnym czasie zauważa, że nie jest sam. Coś wewnętrznie każe mu robić rzeczy, których nie chce robić, itd. Właściciel próbuje walczyć z duszą, ale wtedy jest już za późno, jest za słaby. Duch może całkowicie opanować ciało, zabijając właściciela, dlatego właśnie będziemy próbować uratować Jace'a zanim będzie za późno.
Clary siedziała nieruchomo płacząc przez pewien czas. Potem powiedziała:
-Czy mogę być przy tym?
-Ale nie jest to zawsze miły widok i nie zawsze kończy się także happy endem.
-Dam radę. Jace nauczył mnie, że kiedy na czymś Ci zależy, powinno się o to walczyć.
-No dobrze... Na początku jednak dam Ci coś na uspokojenie, dobrze?
-Yhym...
Magnus podał jej kubek z błękitną cieczą, która bardzo intensywnie pachniała kwiatami.
-Ale nie zamienię się w szczura albo coś podobnego?-zapytała śmiejąc się przez płacz
-Nie, co ty. Zmienisz się w króliczka albo zajączka-uśmiechnął się do niej Magnus
Clary pospiesznie wypiła napój. Był bardzo słodki, ale dobry i od razu poczuła, że działa. Na twarzy nie było oznak zmęczenia ani płaczu, jej ciało wypełnił spokój.
-No to idziemy-powiedziała spokojnie Clary i ruszyła z Magnusem do izby chorych.

wtorek, 3 września 2013

Teraz, kiedy zaczęła się szkoła, będę wstawiać następne rozdziały co 2-3 dni :(

Rozdział 5

   Isabelle nie mogła się dodzwonić do Magnusa. Potrzebowała go. Ona, nie Alec. Może dlatego od niej nie odbierał? Kto wie. Poszła więc do sprawdzić. Szybkim krokiem przeszła do pokoju Aleca i wzięła jego telefon.
-Co ty tutaj robisz?! Nie masz własnego, księżniczko?-zapytał się wrednie Alec
-Muszę pilnie zadzwonić do Magnusa. Ode mnie nie odbiera, ale od swojego chłopaka na pewno odbierze.
-A co się stało?
-Podejrzewam, że Jace'a nawiedził duch.
-Co?! Jak to?! Skąd możesz to wiedzieć?!
-Clary napisała mi, że Jace dziwnie się zachowuje. Po tym, jak opisała mi sytuację, do której doszło, jestem pewna na 99% , że Jace ma w sobie ducha.
-Dzwoń do Magnusa
-A co właśnie chciałam zrobić?-krzyknęła Izzy do brata
Wybrała szybko numer Magnusa, który po dwóch sygnałach odebrał:
-Tak, kochanie?
-Sorki, ale nie rozmawiasz ze swoim kochaniem, tylko z jego siostrzyczką. Czemu nie odbierałeś ode mnie?
-Sam nie wiem. Chyba nudziło mi się, a dawno nie wciskałem na telefonie: odrzuć połączenie.
-Dobra, mam...to znaczy mamy z Aleckiem i Clary do Ciebie ważną sprawę.
-A więc, co się stało, Nefilim?
-Najprawdopodobniej Jace'a nawiedza duch. Nie wiemy tego na 100% , ale proszę przyjedź do Instytutu jak najszybciej. I weź ze sobą koniecznie Białą Księgę.
-Już jadę. Będę za 5 minut.
-Dobrze. Do zobaczenia
Tak jak powiedział, przybył do Instytutu w ciągu 5 minut. Isabelle opowiedziała mu, co zaszło między Jace'm i Clary. Nie był tym zachwycony, ale powiedział:
-Jeśli chcemy, aby był żywy, musicie teraz go znaleźć. Ja w tym czasie przygotuję napar.
-Dobrze, już idziemy. Chodź Alec, nie mamy czasu!-powiedziała Isabelle, ciągnąc brata w stronę drzwi.

Na początku treningu, Jace pokazał Clart serafickie noże i nazwał je. Potem nakazał jej 30-minutowy bieg wokół Instytutu. Po 10 minutach Clary powiedziała do niego:
-Dość! Daj mi chwilkę odpocząć, dobrze?
-Clary, demony nie będą ci dawać chwili na odpoczynek.
-Ale ja tu za chwilkę zemdleję!
-No dobrze, ale tylko chwilkę.
Usiedli razem na kanapie i Clary oparła się o Jace'a.
-Jak mam być dobrym Nefilim, skoro nie mam formy? Szybko się męczę, za szybko.
-Ułożymy ci dietę, dzięki niej będziesz miała więcej siły. Dodatkowo będziemy codziennie ćwiczyć, po trochę, zaczniemy biegać, ćwiczyć na siłowni.
-No dobrze. Ale może po treningu gdzieś wyjdziemy?
-Może do...Pandemonium? Poszukamy jakiegoś demona i go zabijesz.
-No dobra....Chodź, idziemy ćwiczyć dalej.
-No, i takie nastawienie mi się podoba!
Wstając, Jace zakołysał się i upadł na podłogę. Clary zadzwoniła do Isabelle, a ona z Aleckiem przybyli z noszami.
-No to teraz Magnus się wkurzy-odparł Alec
-Co?! Magnus jest tutaj? Dlaczego? Co się dzieje?
-Po tym, co mi napisałaś w smsie, przypuszczałam, że w Jace'a wstąpił duch. Teraz, jestem tego pewna. I wiem, że mamy mało czasu na odratowanie go-odparła Isabelle
-Czy może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi z tym duchem?!
-Zaprowadzimy Cię do Magnusa, on jest dobry w tłumaczeniu-powiedział spokojnym głosem Alec i zaczął pchać nosze z Jace'm, a Isabelle wzięła pod rękę Clary, która się trzęsła.

poniedziałek, 2 września 2013

Zmiany

Jak pewnie zauważyliście, troszkę się pobawiłam na blogu i zastosowałam pewne zmiany. Jak wam się on teraz podoba? Lepiej jest teraz, czy wcześniej?

Rozdział 4

   Clary przestraszona zeszła z łóżka i szybko pomknęła w stronę okna. Wtem pojawił się przed jej oczami Jace.
-Co się stało?!
Lecz on nie odpowiadał, tylko patrzył się na nią zatroskanymi oczami.
-Powiesz mi co się stało do....
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo Jace wpadł do jej pokoju, złapał ją i pocałował w usta. Ona jednak nie odwzajemniła pocałunku, a on czuł, że jest wściekła.
-Naprawdę myślałaś, że mógłbym Ci to zrobić? No, nie oceniasz mnie za dobrze-uśmiechnął się do niej i podniósł jej głowę do góry-To dla Ciebie-i wręczył kwiaty z Idrisu. Były błękitne i białe. Clary nie widziała takich wcześniej. Odebrała od niego bukiet, włożyła do wazonu stojącego na szafce nocnej i podeszła do Jace'a.
-W pewnym momencie zaczęłam Ci wierzyć.
-Głuptasie-wtedy mocno ją przytulił i pocałował w czoło-Wiesz co, mój mały rudzielcu? Wybaczam Ci. Kocham Cię.
-Ty mi wybaczasz? A ja? Ja nie powinnam ci najpierw wybaczyć?
-Wybaczasz mi?
-Tak. Kocham Cię.-wtedy pocałowała go w usta. Przytuliła się do niego i poczuła jego ciepło i miłe mrowienie, które oboje czuli dotykając siebie nawzajem. Jace złapał ją za talię, przyciągnął do siebie i zanurzył swoją twarz w jej rudych włosach. Po paru minutach stania w ciszy, zapytał się:
-To co? Otwieramy to pudełko?
-Nie wiem od kogo przyszło, ale ten ktoś zna moje prawdziwe nazwisko...
-Naprawdę nie wiesz? Szkoda....
-To ty je wysłałeś?
-Miałem być w środku, ale powiedzieli mi, że waga będzie za duża-mówiąc to uśmiechnął się
-Nie jesteś normalny.
-Chodzi Ci o to, że zabijam demony? Bo to jest normalne jak dla mnie.
-Otwierajmy-złapała Jace'a za rękę i pociągnęła w stronę szafki, przy której stało pudełko-Jest dość dobrze zamknięte....
Wtedy Jace wyciągnął z nogawki spodni nóż i powiedział:
-Tashira
-Więc to ona jest taka przepiękna?
Oboje się zaśmiali, a chwilę po tym, pudełko było otwarte. Leżały w nim noże, miecze, strój bitewny Nefilim. Lecz pomiędzy, Clary ujrzała małe, fioletowe coś. Po wyciągnięciu okazało się, że jest to fioletowy, starodawny wisiorek z runą wzroku.
-Pamiętałeś!
-Jak mógłbym zapomnieć? To dla mnie też bardzo ważna runa.
-Dziękuję-i przytuliła się do niego-A po co ta reszta?
-Na nasz trening
-Jaki trening?
-Będę Cię trenował na Nocnego Łowcę. A to wszystko jest dla Ciebie. Ponieważ ty nie byłaś szkolona na Nefilim od dziecka, kupiłem Ci w Idrisie broń dla początkujących.
-Super!-krzyknęła Clary-Kiedy zaczynamy?
-A kiedy chcesz?
-Dzisiaj! Zaraz! Teraz!
-No dobrze, jak chcesz. Tylko się przebierz , a ja zaniosę pudło na dach
-Czemu na dach?
-Bo tam mamy motor-uśmiechnął się i poszybował w górę
Po chwili jechali drogami Brooklynu w stronę Instytutu. Jace-poważny, skupiony na drodze, Clary-obejmująca go mocno w pasie, z policzkiem przytulonym do jego pleców, a raczej skórzane kurtki, którą miał na sobie. Po 5 minutach motor zaczął się dusić i zatrzymał się.
-Cholera!-krzyknął Jace
-Co się stało?-zapytała się Clary
-Zapomniałem o paliwie
-Z tobą się nie da normalnie jechać motorem, prawda? Albo trafiamy na latające motory, albo zapominamy o paliwie-mówiła Clary śmiejąc się
Wyciągnęła z buta stelę i narysowała na ręce Jace'a dziwne koło z rączkami zdobionymi jakby klejnotami. Znak najpierw był błękitny, a po chwili zmienił kolor na szary. Jace wziął pospiesznie rękę, trzymając ją w mocnym uścisku.
-Co to? Bo okropnie boli.
-Wiem. Odkryłam tą runę jeszcze w Idrisie. Dzięki niej, możemy dostać się gdzie chcemy, bez tworzenia portalu. Teraz-wzięła go za dłoń, w drugą złapała pudło-Do Instytutu!
Poszybowali w górę, po czym upadli przed bramą Instytutu.
-Chyba powinnaś skonstruować runę, dzięki której nie upadniemy na ziemię, tylko na poduszki-powiedział Jace śmiejąc się. Podniósł Clary z ziemi i poszli do Instytutu trzymając się za ręce.

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 3

   Clary weszła do domu, niosąc ciężką walizkę z ubraniami, które kupiła w Idrisie razem z mamą i Isabelle.
-Kochanie, rozpakuj jeśli możesz torbę z tym , co dostaliśmy od Alice. Chcemy z Lukiem pójść zrobić zakupy. Masz coś przeciwko?-zapytała mama
-Nie, idźcie. Ja potem zadzwonię do Izzy powiedzieć jej, że jestem już w domu-odpowiedziała Clary
-Dobrze. Wrócimy za 2-3 godziny, bo sklep tutaj jest zamknięty. Pa!
-Pa mamo! Pa Luke!
Po wyjściu mamy i Luke'a, Clary zaczęła się rozpakowywać. W przysmakach od Alice, znalazła pyszny dżem z róży, który zjadła z bułki, po czym poszła spać.
Obudził ją dzwonek domofonu. Clary wyszła w dość skąpej piżamie i otwarła drzwi. Zauważyła tam duże pudło, na którym widniało jej nazwisko i adres. Zaniosła je do pokoju i zauważyła siedzącego na jej łóżku Jace'a.
-Stęskniłaś się za mną, Clarisso Morgenstern?
W tym momencie Clary rzuciła się na niego i pocałowała. Jace przyciągnął ją do siebie i złapał w pasie. Najpierw ich pocałunki były delikatne i subtelne, po chwili natomiast stały się natarczywe i namiętne. Clary czuła ciepło i miękkość ust Jace'a. Błądziła rękami po jego twarzy, potem pieściła jego jak zwykle pięknie ułożone blond włosy, po czym zeszła na linię karku. Jace cały czas natomiast zdawał się byś spokojny, opanowany i trzymał ją za talię. W pewnym momencie Clary zaczęła zdejmować koszulkę Jace'a, a on zaczął całować ją po szyi i zanurzył swoje ręce pod jej koszulką, którą po chwili z niej zdarli. Kiedy mieli ściągnąć Jace'owi spodnie usłyszeli krzyk Jocelyn:
-Clary! Jace! Co wy wyprawiacie?!
Clary zanurzyła głowę w ramieniu Jace'a i zarumieniła się.
-Nic, proszę pani. My tylko się witaliśmy-odparł spokojnie Jace, choć uśmiechając się szyderczo.
-Tylko?! Czyli na przywitanie chcieliście zrobić ze mnie babcię?!
-Ależ nie, skądże-znów odpowiedział spokojnie Jace
-Clary, odezwij się!
-Myślę mamo, że powinnam zamykać drzwi na klucz-odpowiedziała cicho Clary
-Luke, dostanę z nimi szału!!!
-Jocelyn, uspokój się. Są młodzi, niech się nacieszą sobą nawzajem. Ty nigdy nie byłaś młoda i szalona?
-Ja chociaż nie dawałam się przyłapać mamie, w łóżku ze swoim chłopakiem.
-Ale my, mamo, nie byliśmy w łóżku, tylko na łóżku, a poza tym do niczego nie doszło. Przecież jeszcze jesteśmy ubrani-odparła Clary
Niestety-pomyśleli Jace i Clary w tym samy momencie. Jace złapał ją za rękę, czując że jest zawstydzona
-No dobrze, ale na razie, proszę, wstrzymajcie się chwilę. A tak na marginesie. Clary, spałaś prawie 3 dni.
-Co?! -krzyknęła Clary-Jak to?!
-Zjadłaś cały słoik dżemu z dzikiej róży, a on działa dość usypiająco, bo dodana jest do niego melisa.
-No nieźle, Clary. Jestem pod wrażeniem-uśmiechnął się Jace-Byłaś na haju i nawet nie powiedziałaś mi o tym?-po czym ją czule pocałował
-Dobrze, kochani. Ja was zostawię tutaj samych, ale proszę, nie róbcie nic głupiego.
-OK, mamo.-krzyknęła Clary i zamknęła drzwi-Ale wpadka!
-Nie, Clary. Wpadka to by była, gdybyś zaszła w niechcianą ciążę-powiedział Jace śmiejąc się-albo gdyby nas nakryła pod kołdrą, nagich-uśmiechnął się do Clary
-Pocieszyłeś, naprawdę.
-Wiem, to moja działka-wygiął leciutko kąciki ust do góry i przyciągnął Clary do siebie, mówiąc-Może zobaczymy co jest w tym pudełku?-i pocałował ją w szyję
-Dobrze, ale najpierw się przebiorę.
-Dla mnie nie musisz się przebierać, tak wyglądasz super-powiedział Jace, ukazując uzębienie w wielkim uśmiechu
-Wiem, wiem. Ale jeśli mama lub Luke tu wrócą?
-Coś wymyślimy
Clary zeszła z łóżka i pomknęła do garderoby. Założyła zieloną koszulkę na ramiączkach i czarne, obcisłe spodnie, które kazała kupić jej Izzy.
-I jak wyglądam teraz? Nadal ci się podobam?
-Tak
-Tylko tyle? Tak? Bez żadnego: pięknie?
-Przepięknie.
-O wiele lepiej. To opowiadaj teraz jak było w Idrisie beze mnie?
-Nie chciałem tego powiedzieć, ale....było super! Poznałem tyle osób!
-Fajne są tam dziewczyny? Ładne?
-I to jak ładne! Poznałem Camille, która była przepiękna, ale dużo krążyło wokół niej plotek, więc nie próbowałem się z nią wiązać.
Clary słuchała tego ledwo powstrzymując łzy. Jak on mógł mi coś takiego mówić?!-myślała-Czy on chce ze mną zerwać?
-Ale potem poznałem Tashirę. Oh, to była dopiero piękność! Twarz nieskazitelna, lekko pomalowana, oczy szmaragdowe, usta koloru wiśni. Loki jakby jesienne, ciepło-brązowe....Nie łatwo było ją zdobyć, a jednak dałem sobie radę. Była szczęśliwa będąc ze mną, ale przypomniałem sobie, że czekasz na mnie, dlatego ją zostawiłem...-powiedział smutnym głosem
Clary zaczęła płakać. Wyszła spod ramienia Jace;'a i zanurzyła twarz w poduszce. Po chwili wydusiła z siebie tylko jedno:
-Wyjdź i nie wracaj tu nigdy więcej.
Jace ze smutną miną i opuszczoną głową wyszedł przez okno. Wtedy rozległ się huk.

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 2

   Jace i starsza kobieta szli w ciszy. W końcu doszli do małego, drewnianego domku, nie podobnego wcale do tych, które spotykało się w Idrisie. Prowadziła do niego ścieżka z dużych, kamiennych płyt wokół których posadzone były kwiaty w kolorze fioletu i pomarańczu. Podczas pokonywania ścieżki, Jace próbował sobie przypomnieć tą kobietę. W pewnym momencie ujrzał znak na drzwiach-runę wdów. Dla Nocnych Łowców oznaczało to, że w tym miejscu mieszka wdowa po Nefilim. Kiedy mieszkał w Idrisie jako małe dziecko, przyszła pewna kobieta, mająca około 35 lat. Nie przypominał sobie wyglądu kobiety, ale wisiorek na jej szyi właśnie z tym znakiem. Kiedy zapytał się ojca o wisiorek, on odparł: "Jej mężem był mój przyjaciel ze szkoły. Od czasu jego śmierci, która nastąpiła 2 tygodnie temu, nie ma ona domu nad głową. Będzie u nas gotować, a my damy jej pokój. Bądź dla niej miły, Jonathanie" Wtedy uświadomił sobie, że to właśnie ta kobieta, choć nie powinna mieć teraz więcej niż 50 lat....W pewnym momencie kobieta powiedziała:
-Długo będziesz stał przed drzwiami i patrzył się na ten znak?
-Nie, przepraszam. Zamyśliłem się.
Kobieta wprowadziła go do małego salonu, podała herbatę i ciastka, po czym odparła spokojnym głosem:
-Wiem, że to co teraz powiem może ci się wydać dziwnym, ale jestem twoją matką.
-Co?! Pani sobie chyba jaja ze mnie robi! Wiem, że moja matka zmarła. A ja właśnie przypomniałem sobie kim pani naprawdę jest i niech pani nie próbuje mnie więcej okłamywać!
-Więc kim według ciebie jestem, Jonathanie?
-Po pierwsze-nie jestem Jonathan, tylko Jace. Po drugie-po śmierci pani męża, który był przyjacielem mojego ojca, nie miała pani gdzie się podziać, więc ojciec przygarnął panią do domu, w zamian za to, że gotowała nam pani.
-Dobrze Jace. Taka jest twoja wersja wydarzeń, którą zaszczepił w tobie Valentine. Spróbuję więc znaleźć sposób na uzyskanie od ciebie zaufania. Czy widziałeś kiedykolwiek zdjęcie twojego prawdziwego ojca, nie Valentine'a?
-Tak.
-Ja ci pokażę parę zdjęć i mam nadzieję, że wtedy uwierzysz mi.
Kobieta wyciągnęła z szafeczki ukrytej pod stołem mały album o kolorze srebrnym. Kiedy go otwarła, zaczęła cichutko grać muzyka. Była to melodia ze ślubów Nocnych Łowców. Jace ujrzał z daleka zdjęcia ojca. Poczuł ból. Nie znał go i wiedział, że nigdy już nie pozna, ale bardzo tęsknił. Chciał opowiedzieć mu o swoim życiu, o swojej pierwszej, wielkiej miłości, ale nie mógł. Wtedy kobieta podała mu jedno ze zdjęć.
-To twój ojciec i ja. Chwilkę po ślubie. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że jestem w ciąży.
-Czyli pani była trzecią żoną mojego ojca?
-Nie, byłam jego drugą żoną. Jestem twoją matką. Tutaj-mówiła podając Jace'owi następną fotografię-widać mnie, Jocelyn i Valentine'a Morgensternów oraz twojego ojca, podczas przyjęcia, na którym ogłosiliśmy, że spodziewamy się syna-ciebie.
-Przepraszam, ale pomimo tego wszystkiego nie rozumiem pewnej rzeczy: moja matka jest nie żyja,więc jakim sposobem pani śmie twierdzić, że to nie jest prawda? Najpierw pani zginęła, a potem zmartwychwstała?-powiedział uśmiechając się.
-Nigdy nie umarłam, Jace. Valentine znalazł mnie, kiedy chciałam odebrać sobie życie. Powiedział, że nie pozwoli mi na to. Najpierw wyciągnął ciebie z mojego ciała, a potem razem ze swoim służącym zanieśli nas to waszej rezydencji. Dał nam dach nad głową i pilnował mnie, abym nie próbowała sobie więcej odebrać życia. Jak już wiesz, po pewnym czasie opuściłam was, a Valentine zapewnił mnie, że będzie Cię wychowywać, jakbyś był jego synem i jeśli będziesz chciał, zaprowadzi Cię do mnie, abyś poznał swoją prawdziwą matkę. Po paru latach doszły mnie słuchy, iż Michael Wayland został zamordowany, choć on już dawno nie żył. Ja wiedziałam, że Valentine udaje go, aby Clave go nie dopadło. Tak czy inaczej, zaczęłam się o ciebie martwić. Próbowałam dowiedzieć się do kogo trafiłeś, ale powiedzieli mi tylko, że nie ma Cię już w Idrisie i trafiłeś w bardzo dobre ręce. Kiedy jednak dziś zobaczyłam cię tutaj, miałam ochotę ci wszystko wytłumaczyć, przytulić Cię. Wiem, że możesz mnie nienawidzić. Wiem także, że możesz mi nigdy nie wybaczyć tego, iż nie wzięłam Cię ze sobą, odchodząc z domu Valentine'a. Uwierz mi, że było to dla ciebie najlepsze rozwiązanie-płacząc mówiła dalej-Nie chcę abyś dalej żył ze świadomością, że nie masz rodziców, że nie masz z kim porozmawiać. Rozumiem, że nigdy nie będę dla Ciebie jak rodzina, ale chcę byś wiedział, że jestem tutaj i zawsze ci służę pomocą. Przepraszam za wszystko, synku....
Przez pewien czas siedzieli w ciszy, po czym Jace zapytał się:
-Jaki był mój ojciec?
-Był najlepszym człowiekiem jakiego znałam, pomijając ciebie. I byłby z ciebie bardzo dumny.
-Przepraszam, ale muszę to wszystko przemyśleć. Chyba wrócę do domu.
-Dobrze. Wiedz, że zawsze możesz do mnie przyjść, tu masz numer mojego telefonu.
-Dziękuję.
-I jeszcze coś. Clarissie podobałby się ten fioletowy naszyjnik z runą wzroku
-Skąd pani...mamo wiesz o...
-Clarissie? Jesteście bardzo znani w Idrisie
-Miło mi to słyszeć-powiedział uśmiechając się-Teraz jednak pójdę do jubilera i po broń.
-Dobrze synu.
-Do widzenia matko
Po tym wyszedł i szybki krokiem poszedł po naszyjnik dla Clary rozmyślając o swojej matce.

piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 1

   Clary wracała razem z Lukiem i mamą do domu z Idrisu. W czasie podróży rozmyślała czemu Lightwoodowie i Jace nie wrócili. Isabelle mówiła, że jej rodzice mają jeszcze do porozmawiania z Clave, ale czemu w takim razie nie wrócili sami? Nie chcieli jej powiedzieć, a ona się denerwowała. W pewnym momencie usłyszała w słuchawkach dźwięk informujący o przyjściu smsa.
"Za dwa dni wracamy, ale Jace postanowił, że zostanie troszkę dłużej, żeby pogadać z siostrą Luke'a o jego ojcu. Chce też kupić nową broń. Jak tylko będziemy w domu to zadzwonię i pójdziemy na zakupy! Całuski, Izzy i Alec <3"
-Córeczko, kto do ciebie napisał?-zapytała mama
-Isabelle. Za dwa dni wracają do Instytutu razem z rodzicami.
-A Jace? Jace też wraca?-zapytał Luke
-Nie, Jace nie....
-Czemu? Czy coś się stało?-odparła mama
-Nic się nie stało. Chce porozmawiać o swoim ojcu z twoją siostrą, Luke i kupić przy okazji broń.
-Czemu mnie to nie dziwi?
-Co cię nie dziwi Jocelyn?
-Broń
Wszyscy się zaśmiali, po czym mama włączyła płytę Whitney Houston i wjechali na autostradę.


   -Jace, proszę jedź z nami.....Po co ci następne noże? Rozmowę z Amatis rozumiem, ale nie tą cholerną broń!!! Mamy jej dużo, ty najwięcej z nas wszystkich-powiedziała Isabelle
-Ale sęk w tym że nie chcę kupić tylko broni, a w dodatku nie dla siebie
-To proszę, powiedz nam, dla kogo?
-Dla Clarissy
-Co?!
-Tak, właśnie dla niej. Zamierzam ją wytrenować na Nocnego Łowcę. I to, takiego, żeby mogła sama sobie dać radę z istotami podobnymi do Valentine'a.
-No dobrze, to broń która jest w Instytucie nie wystarczy dla naszej szóstki? A poza tym, co ty chcesz jeszcze kupować Clary?
-Nie, nie chodzi mi o to, że jest mało broni w Instytucie. Chcę jej kupić broń dla początkujących. Ona nie była szkolona od małego i ma inne mniemanie o broni. Nie jest do niej przyzwyczajona tak jak my, więc chcę jej kupić inną. A to co chcę kupić Clary dodatkowo to jest już moja sprawa Izzy. Przepraszam, ale nie powiem ci co jej kupuję, bo się wygadasz znając ciebie-powiedział Jace uśmiechając się szyderczo do Isabelle
-Isabelle, daj już spokój. Wiesz, że Jace i tak zrobi co będzie chciał-odparł spokojnym głosem Alec.
-No dobra Herondale. Ostatni raz daję ci spokój. Tylko jeszcze jedno pytanie-czy mamy mówić rudej o twoim pomyśle treningu z nią, kupnie broni i jeszcze czegoś dla niej, czy mamy być cicho?-zapytała Isabelle
-Oczywiście że nie mówić! Nie wiem, kiedy wrócę do Instytutu, ale w ciągu 2 tygodni powinienem być.
-Isabelle! Alec! Jedziemy!-zawołała Maryse
-Już idziemy mamo!-odpowiedział Alec i zaczął ciągnąć siostrę w stronę samochodu
-Jeśli coś ci się stanie, albo będziesz miał głupie pomysły, pomyśl o mnie. Wiesz dlaczego o mnie? Bo ci nie daruję i obiecuję na Anioła, że cię zabiję!-powiedziała Isabelle do Jace'a patrząc się na niego złowrogimi oczami
-Oczywiście, mamo-odpowiedział wrednie Jace
-Jace, zadzwoń do mnie kiedy będziesz wracał i wiedz że jesteś dla mnie jak syn-powiedziała Mary
-Wiem, Maryse, wiem. Zadzwonię, obiecuję.
-Kocham Cię
-Ja ciebie też Maryse. Jedźcie już bo spóźnicie się
-Dobrze. Pa!
Jace pomachał Lightwoodom na pożegnanie, a kiedy ich auto zniknęło za zakrętem zaczął szybkim krokiem iść do sklepu z biżuterią. Wcześniejszego dnia był w nim z Isabelle i dostrzegł piękny, starodawny wisiorek z ulubioną przez Clary runą-wzrokiem. Twierdziła że to dzięki niej dostrzegła Jace'a i mogła go pokochać. Jace pragnął jej dać coś, ale nie miał pomysłu aż do wczorajszego popołudnia. W pewnym momencie podeszła do niego starsza kobieta. Wzięła go za rękę i zaczęła ciągnąć w drugą stronę.
-Co pani robi?!
-Robię coś dla twojego dobra.
-Przecież ani pani mnie nie zna, ani ja pani.
-Ty naprawdę nie pamiętasz.
-Co mam pamiętać?! Czy może pani mi to wszystko wytłumaczyć?!
-Oczywiście że wytłumaczę! Ale nie krzycz tak na ulicy, dobrze? I pójdź za mną.

:)

Hej, jestem Ewa. Ten blog to moja kontynuacja serii Dary Anioła. Mam nadzieję że spodoba się wam :)